Koszmar, dramat, początek końcem - tak zaczął się ten spektakl. Lokomotywa z Bułgarskiej ruszyła ospale, ale jak już się rozpędziła, to grała niczym w transie. 73 sekunda meczu i gol dla Hiszpanów! I to po sekwencji błędów lidera polskiej ekstraklasy. Najpierw Zlatko Tanevski tak zasłaniał zmierzającą na aut bramkowy piłkę, że w dziecinny sposób zabrał mu ją Andreas Guardado i wywalczył rzut rożny. Po podaniu z kornera obrońcy "Kolejorza" nie doskoczyli do Daniela Colotto, a Ivan Turina przepuścił do siatki lekko uderzoną piłkę. Limit pomyłek wyczerpany w kilka sekund. Mieliśmy nadzieję, że tak. "Kolejorz" wyraźnie zdeprymowany stratą gola oddał środek pola. Deportivo ani myślało, aż polski zespół się otrząśnie. Dążyło do pogrążenia Lecha drugim golem. Celnie strzelali Valeron i De Guzman. Gdy piłkarze Deportivo rozgrywali atak pozycyjny niemal na pamięć na niespotykanej u nas szybkości wymiany podań, wydawało się, że jest poza zasięgiem dla nawet wybitnego przedstawiciela naszej ligi. W piłce nożnej nie ma jednak rzeczy niemożliwych. Zwłaszcza gdy masz serce do walki i ogień w oczach. A te cechy prezentuje zespół Smudy. Przekonali się o tym Hiszpanie w ostatnich 5 minutach I części gry. Lech wówczas nie tylko wyrównał, ale mógł się pokusić o dwa dodatkowe trafienia! W wyrównującej bramce Rengifo nie było ani krzty przypadku. Nie padła też ona w wyniku błędu indywidualnego, tylko pięknej wymiany piłki Stilicia z Arboledą, po której "Renifer" trafił do siatki. Lech mógł i powinien rozstrzygnąć ten mecz w 64. min. Najpierw po wyłożeniu piłki przez Peszkę znajdujący się w pełnym biegu Wilk trafił z siedmiu metrów wprost w Aranzubię! Za moment za głowę łapał się Stilić, który idealnie obsłużony przez Rengifo pospieszył się z oddaniem strzału. Uderzył lekko akurat tam, gdzie stał bramkarz, a przecież Semir miał czas i miejsce! Bośniak próbował się odgryźć za to niepowodzenie z wolnego, ale zabrakło znowu niewiele. Piłkę, lecącą pod poprzeczkę, na róg wybił golkiper "Depor". O ile w I części meczu większość ataków Lecha sunęła prawą stroną, o tyle po przerwie "Kolejarz" uruchomił drugi front. Szalał na lewej Wilk, wspomagał go rozgrywający bodaj mecz życia Ivan Djurdjević. Serb nie tylko włączał się do ofensywy, ale tyrał też w defensywie. Miał kilka ważnych odbiorów. W 73. min miał czego żałować "Manny" Arboleda. Rengifo wygrał "przebitkę" w polu karnym, Kolumbijczyk wypalił z ośmiu metrów - piłka minęła bramkarza, lecz również dalszy słupek. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Lech grający dwa mecze w tygodniu wytrzymywał kondycyjnie. Peszko szarżował w I połowie, ale też np. w 75. min. "Franz" Smuda uparł się, że nie będzie dokonywał wczesnych zmian. W 78. min Deportivo wyczerpało ich limit, ale szef sztabu szkoleniowego Lecha czekał. Cały stadion domagał się głośno "Lewandowski", jednak "Franz" długo trzymał na rozgrzewce młodego wilczka ofensywy poznańskiej "lokomotywy". Wpuścił go dopiero na ostatnie 11 minut za Peszkę. Lech nacierał z pasją. Kibice go wspierali: "Jesteście lepsi, Kolejarz!". Ilość wślizgów (tzw. "jazda na d..."), sprintów tylko z ostatniej pół godziny w wykonaniu poznaniaków, przewyższała bodaj całą kolejkę rodzimej ligi! Gdy w doliczonym czasie do meczu Rengifo podchodził do wykonania rzutu rożnego cały stadion wrzał. Z kornera nic nie wyszło, lecz po nim wspaniale odebrał piłkę Rafał Murawski i podał wprost na głowę Stilicia. Co zrobił Semir? Z 7 metrów znowu się pomylił. I po chwili wszystkich pogodził końcowy gwizdek sędziego. "Byliście lepsi Kolejorz"! - ogłosili kibice. Zgadzamy się z nimi! Brawo Franz, brawo "Kolejorz"! Lech Poznań - Deportivo La Coruna 1:1 (1:1) Bramki: dla Lecha - Hernan Rengifo (41); dla Deportivo - Diego Daniel Colotto (2) Żółta kartka: Semir Stilić (Lech). Sędziował: Craig Thomson (Szkocja). Widzów: 21 000. Lech: Ivan Turina - Grzegorz Wojtkowiak, Manuel Arboleda, Zlatko Tanevski, Ivan Djurdjević - Sławomir Peszko (79-Robert Lewandowski), Tomasz Bandrowski, Rafał Murawski, Semir Stilić, Jakub Wilk - Hernan Rengifo. Deportivo: Daniel Aranzubia - Piscu, Alberto Lopo, Diego Daniel Colloto, Filipe Kasmirski - Cristian Hidalgo (71-Angel Lafita), Julian de Guzman, Juan Carlos Valeron (78-Joan Verdu), Sergio, Andres Guardado - Mista (59-Riki).