Scenariusz powtarza się do znudzenia. Kiedy wydaje się, że argentyńska gwiazda Barcelony dochodzi do siebie fizycznie i psychicznie, problemy wracają. Zaczęło się w Paryżu, w boju o półfinał Champions League. Messi zdobył bramkę, by kulejąc ruszyć w kierunku linii bocznej. Nie miał czasu się leczyć, w rewanżu na Camp Nou Barca przegrywała 0-1, musiał wejść, by odwrócić losy rywalizacji, co jeszcze raz się udało. Po jego akcji Pedro dał Katalończykom upragniony awans, choć w kiepskim stylu.Z Bayernem Messi zupełnie nie zaistniał. W Monachium spacerował po boisku, na Camp Nou w ogóle nie wyszedł. Wakacje miały załatwić sprawę, ale tylko ją pogorszyły. Spragniony piłki Leo zachowywał się jak nakręcony. Pierwszy uraz mięśniowy zdarzył się jeszcze w grach przedsezonowych, kiedy Argentyńczyk nie mógł wystąpić w Malezji. Kłopoty powróciły w starciu z Atletico w Superpucharze Hiszpanii i dwa razy w Primera Division - 28 września na boisku Almerii i wczoraj w Sewilli, w 20. minucie starcia z Betisem. "Musimy poważnie porozmawiać z Messim" - mówi trener Gerardo Martino, co sugeruje istnienie różnicy zdań między klubem i jego największą gwiazdą.Jak wiadomo: laureat czterech Złotych Piłek chce grać zawsze. Bywało, że ciężko obrażał się na Pepa Guardiolę, gdy ten nakazywał mu odpoczynek. Gra była dla niego jak narkotyk, zawsze znalazł w sobie dość motywacji, by w meczach wygrywanych 4-0 wciąż bić się o kolejnego gola, kolejny rekord. W 2012 roku pobił osiągnięcie Gerda Muellera wbijając 91 bramek. Części z nich drużyna nie potrzebowała, by zwyciężać, to Argentyńczyk zdawał się potrzebować ich jak powietrza.Taki nieustanny maraton musiał mieć swoją cenę. Messi płaci ją teraz. Od początku sezonu dyskutuje się nad jego urazami, lub nad spadkiem formy, jedno z drugim ma oczywiście ścisły związek. Polityka Barcelony długo wyglądała tak, że w każdym publicznym wystąpieniu ogłaszano, iż Messi jest taki jak zwykle. Czy to działacze, czy koledzy z zespołu szli w zaparte. W końcu sam Argentyńczyk ogłosił, że fizycznie nie czuje się sprawny na sto procent. Przed starciem z Milanem na Camp Nou Martino wyrwało się, że spadek formy Argentyńczyka jest czymś naturalnym w tych warunkach. Leo odpowiedział na to dwoma golami i znów wydawało się, iż kryzys nie potrwa dłużej niż zmrużenie oka. Koszmar miał powrócić jednak już w kolejnym meczu. Z introwertycznym Messim niełatwo się porozumieć. Jeszcze trudniej, gdy coś mu dolega. Specjalistyczne badania w Barcelonie mają określić, co robić. Powtarza się zła passa z 2006 roku, gdy 7 marca w pamiętnym starciu na Stamford Bridge naderwał mięsień uda, co sprawiło, że stracił resztę sezonu, z finałem Champions League włącznie. Po zwycięstwie na Arsenalem w Paryżu Ronaldinho poszedł po Argentyńczyka do szatni - 19-latek nie chciał świętować z kolegami historycznego sukcesu wyrzucając sobie, że w ogóle im nie pomógł.Jeszcze jedna chroniczna kontuzja uprzykrzała życie Messiemu w tamtych czasach. W marcu 2008 roku opuścił boisko w starciu z Celtikiem w Champions League z kontuzją kości śródstopia. Był to czwarty taki uraz Argentyńczyka w ciągu trzech sezonów.Nagle wszystko się zmieniło w jakiś tajemniczy, niewytłumaczalny sposób. W sezonie 2008-2009, kiedy na czele drużyny stanął Guardiola, a Messi otrzymał numer 10 po Ronaldinho, zaczął zmieniać się z delikatnego chłopca w boiskowego cyborga. Grał w każdym meczu, nie pozwalał ściągnąć się z boiska nawet na chwilę. Nigdy nic mu nie dolegało, nigdy nie był zmęczony. Plotkowano o diecie cud, która sprawiła, że jego mięśnie stały się jak z żelaza. Mówiono o opiece klubowych fizjologów, z którymi nigdy się nie rozstawał. Szczęście trwało pięć lat, sam Argentyńczyk mógł uwierzyć, że stał się niezniszczalny. Kalosze szczęścia zgubił w Paryżu. Organizm zaczął wystawiać rachunek za bezwzględne traktowanie? Teorii na temat kłopotów Messiego powstaje wiele. Javier Mascherano zapewniał, iż jego rodak oszczędza siły na mundial w Brazylii. Martino włączył go w swój plan rotacyjny, Argentyńczyk nie grał już zawsze po 90 minut. Mimo wszystko wydaje się, że wymaga dłuższego odpoczynku. Tak uważa Cesc Fabregas ostrzegający Messiego podając mu własny przykład. Kiedy w Arsenalu przeciążył organizm, płacił za po przez półtora roku. "Leo musi solidnie odpocząć, w ogóle przestać się spieszyć do powrotu".Barcelona nauczyła się wygrywać bez swojego najlepszego strzelca. W Sewilli bramki zdobyli Pedro, Neymar i Fabregas (dwie), a przecież jest jeszcze Alexis Sanchez, który w tym sezonie Primera Division zdobył zaledwie jednego gola mniej niż Messi. Wygląda na to, że Argentyńczyk może sobie pozwolić na pauzę. Tylko czy będzie umiał? Czy starczy mu cierpliwości, by na serio zająć się wypoczynkiem i zdrowiem? Przez cały początek sezonu plotkowano, iż zmaga się z urazem psychicznym, lękiem przed nawrotem kontuzji mięśniowych. Jak widać lęk był w pełni uzasadniony. Kiedy w sezonie 2011-2012 Messi ustanawiał niebotyczny rekord 50 goli w Primera Division, wieszczono, że wytrwa on najwyżej rok. Uraz z Paryża sprawił, iż ostatnią nagrodę pichichi Argentyńczyk zdobył z 46 trafieniami. Dziś musi przestać myśleć w tych kategoriach, wcale nie ze względu na to, że do Cristiano Ronaldo traci już osiem bramek. Gra idzie o coś znacznie poważniejszego, niż kolejne rekordy strzeleckie, czy Złote Piłki. Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim