To miało być zwykłe "wyjście na miasto". Kurowski, który właśnie wrócił z obozu treningowego, postanowił spotkać się ze znajomymi w lokalu przy ul. Parkingowej. - Posiedzieliśmy trochę i około godz. 23 powiedzieli, że idą do domu. Ledwo wyszli, podeszło do nich trzech obcokrajowców, chyba z Ukrainy i Gruzji. Byli agresywni, natarczywi, zaczęli zaczepiać moją przyjaciółkę. A ja za siostrę i brata idę w ogień! Taki jestem - relacjonuje tamte feralne zdarzenia sam poszkodowany na łamach "Super Expressu". Kurowski poprosił mężczyzn, by odeszli od jego przyjaciółki i rzeczywiście dali jej spokój, lecz tylko po to, by rzucić się na swojego rozmówcę. Napastnicy zapewne nie zdawali sobie sprawy z tego, że ich ofiara ma ponad dwudziestoletnie doświadczenie w sztukach walki. Nie mogli więc poradzić sobie z Kurowskim, dlatego jeden z agresorów wpadł na przerażający pomysł i odgryzł mu znaczną część ucha.