Drzewiecki nie mógł znaleźć odpowiednich słów, by opisać tę tragedię. Wg niego Kamila była młodą, utalentowaną sportsmenką, która odeszła za wcześnie. "26 lat to jest środek kariery" - powiedział minister w TVN24. Skolimowska źle się poczuła podczas środowego treningu na zgrupowaniu w Portugalii. Podczas drogi do szpitala w Vila Real de Santo Antonio straciła przytomność i mimo trwającej ponad godzinę reanimacji zmarła. Dziś w Portugalii będzie przeprowadzona sekcja zwłok Kamili. Główny lekarz PZLA Marek Prorok przypuszcza, że przyczyną zgonu był zator tętnicy płucnej. Skolimowską przechodziła w kraju systematyczne badania lekarskie. Sama zdecydowała się zbadać na początku stycznia, podejrzewając jakieś objawy astmy. Na najbliższy poniedziałek miała umówioną wizytę w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej. - Kamila Skolimowska była wzorem ucznia i sportowca - powiedziała o zmarłej w środę mistrzyni w rzucie młotem jej nauczycielka wychowania fizycznego, Ludwika Chewińska, do której od 1976 roku należy rekord Polski w pchnięciu kulą (19,58). - Kamila była niezwykle zdyscyplinowaną i solidną uczennicą, zawsze przygotowaną do lekcji, uczynną i koleżeńską. Podziwiało ją nie tylko grono nauczycielskie, ale i sam dyrektor Zespołu Szkół nr 16 im. gen. Władysława Sikorskiego w Warszawie, Marek Skoraczewski. Stawiałam Kamilę i będę ją nadal stawiać młodzieży za wzór do naśladowania - powiedziała zasmucona i nie mogąca uwierzyć w tragedię Ludwika Chewińska, olimpijka z Monachium (1972). Kamila Skolimowska pokazała, że systematyczną pracą można zajść na szczyt sportowej piramidy. Złoty medal w Sydney zdobyła przed ukończeniem 18 lat. Była najmłodszą mistrzynią olimpijską w historii startu Polaków w igrzyskach. - Przed odlotem do Sydney prowadziłyśmy "babskie rozmowy" - wspomina Chewińska. - Jako starsza, bardziej doświadczona zawodniczka, starałam się wpoić w Kamilę, by uwierzyła, że jest jedną z najlepszych na świecie, że wchodząc do koła nic ją nie interesuje. Ma skupić się tylko na rzucie i być pewna, że młot poleci daleko. - Rozmawiałam z Kamilą niedawno, podczas noworocznego spotkania rodziny olimpijskiej. Nie dociera do mnie fakt, że ona nie żyje. Boże, dlaczego...? - zakończyła Chewińska. - Ogromną ambicją i wolą walki wyróżniała się od najmłodszych lat - wspomina zmarłą prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzy Skucha. - Poznałem ją jako dziewczynkę, gdy rozpoczynała karierę sportową. Nasze losy splotły się na dobre w Sydney, kiedy ona zdobyła złoty medal olimpijski, a ja byłem szefem szkolenia PZLA. Wtedy wydawało się, że wszystko przed nią - powiedział Skucha. Jak podkreślił, "w ostatnich latach kłopoty zdrowotne nie pozwalały jej na normalne treningi i starty, ale nigdy nie zabrakło jej ambicji i z pełnym zaangażowaniem podchodziła do każdego wyzwania". - To był solidna firma, na której zawsze można było polegać. Kamila była marką samą w sobie - zakończył prezes PZLA.