Po ponad pięciu latach od pożegnania z Wisłą Kraków, Patryk Małecki ujawnił kulisy dotyczące funkcjonowania klubu w tamtym czasie. Jego słowa mają prawo wprawić w osłupienie. Małecki opowiada swoją wersję wydarzeń. "Prawa ręka "Miśka" chciała mnie zastraszyć" Patryk Małecki już do końca kariery będzie kojarzony z Wisłą Kraków. Krnąbrny napastnik nigdy nie ukrywał swojego przywiązania do krakowskiego klubu. I choć jego relacje z "Białą Gwiazdą" rzadko były idealne, wracał do niej kilka razy. Po raz ostatni pożegnał się z krakowskim klubem w 2019 roku, podpisując umowę z Zagłębiem Sosnowiec. Przez lata na temat pozycji "Małego" w Wiśle narosły mity. Gdy klub de facto przejęli kibice, pojawiła się narracja, że znany z ognistego temperamentu napastnik jest z nimi w dobrej komitywie. Wygląda jednak na to, że nie była to prawda - przynajmniej według słów 36-latka. "Spotkałem kolegę z kręgu kibicowskiego i powiedział, że prawa ręka "Miśka" chciała mnie zastraszyć. Oni wiedzieli, że już coś się kręci wokół nich. Chcieli, kiedy pójdą siedzieć, przejąć moje pieniądze. Wymyślili, że wszystkiego się zrzeknę, a oni przez te dwa lata będą brali co miesiąc moją wypłatę" - opowiedział gracz Avii Świdnik w rozmowie z Łukaszem Olkowiczem z "Przeglądu Sportowego". Owa sytuacja miała już miejsce po tym, jak zawodnik domagał się wypłacenia zaległej pensji. Prezes i wiceprezes unikali Małeckiego. "Nie odbiera telefonu" Małecki opuszczał Wisłę nielubiany zarówno przez pracowników klubu, jak i spore grono kibiców. Teraz wyjawił, dlaczego zdecydował się ostatecznie opuścić stolicę Małopolski. "Od jednej osoby słyszałem, jaka teraz była narracja w Wiśle - Małecki źle się kojarzy, bo był z kibicami, kiedy rządzili klubem. Tak jakbym to ja okradał Wisłę. A wtedy nie dość, że nie dostawałem pieniędzy, to na początku nawet się nie upominałem. Aż w końcu, kiedy zobaczyłem, co się dzieje, że ten [Damian] Dukat [były wiceprezes Wisły - przyp. red.] leci w kulki, a [Marzena] Sarapata [była prezes Wisły - przyp. red.] nie odbiera telefonu, złożyłem pismo" - mówi 36-latek. Według jego relacji, klub zalegał mu z wypłatami za co najmniej cztery miesiące, a był to jego najbardziej lukratywny kontrakt w karierze. Włodarze długo zwodzili piłkarza, aż ten zdecydował się złożyć pismo, ponaglające do uregulowania długu. Na tym historia się nie kończy. Gdy zaczęto aresztować kibiców Wisły Kraków, prezes i wiceprezes klubu zmienili taktykę. Podczas spotkania integracyjnego zorganizowanego przez trenera Stokowca, próbowali porozumieć się z Małeckim i przeprosić za dawne wyzwiska. Piłkarz nie przyjął propozycji zakopania topora wojennego i odszedł do Spartaka Trnawa. Jak sam podkreśla, w Słowacji nie mógł liczyć na kontrakt podobny do tego w Wiśle, ale musiał odejść. "Moja głowa już nie dojeżdżała, tak miałem ją zaprzątniętą. Wiedziałem, że jestem trupem. Powiem ci szczerze, że jak jechałem na Wisłę, to nie cieszyłem się z tego" - tłumaczy. Od lipca 2023 roku Małecki jest zawodnikiem Avii Świdnik i występuje w Betclic 3 Lidze.