Urodzony w Baku reprezentant Azerbejdżanu Mahir Emreli znów został bohaterem Legii. Gol, który rozstrzygnął rywalizację z Leicester, to dzieło w jego stylu. Emreli wprowadził mistrza Polski do fazy grupowej Ligi Europy trzema bramkami w rywalizacji ze Slavią. Teraz umieścił ją na pozycji lidera tabeli, pokazując, że przepaść w rankingach i zestawieniach da się zrekompensować sprytem i inteligencją. Wydłubał piłkę spod nóg jednego obrońcy Leicester, kopnął między nogami drugiego, a Kasper Schmeichel nie zdążył nawet poruszyć się w jej kierunku. Sprawdź najnowsze informacje na Polsatnews.pl! Legia - Leicester 1-0. Za plecami Boruca Mistrz Polski bierze rewanż za pięć lat spędzonych poza Europą. Dość porażek z rywalami z Azerbejdżanu, Luksemburga, czy Mołdawii? Legia miała trochę szczęścia w kwalifikacyjnym rewanżu ze Slavią, gdy Tomas Holes już w trzeciej minucie wyleciał z boiska z czerwoną kartką. W Moskwie ze Spartakiem w fazie grupowej zdobyła zwycięską bramkę w doliczonym czasie. Dziś pokonała Leicester - zespół z najbogatszej i najlepszej ligi świata. Łzy 20-letniego bramkarza Legii Cezarego Miszty to najlepszy dowód, jak ogromne napięcie wywołał u niego debiut w Lidze Europy. Młodzi bramkarze trenują w cieniu Artura Boruca. Do niedawna głęboko schowani za szerokimi plecami byłego reprezentanta Polski i w swoim czasie jednego z najlepszych bramkarzy w Europie. Miałem okazję przyglądać się im podczas otwartego treningu w ośrodku Legii w Książenicach tuż przed startem fazy grupowej Ligi Europy. Bez wątpienia Miszta i młodszy od niego Kacper Tobiasz są skoczniejsi i sprawniejsi od 41-letniego Boruca, bardziej skupieni, mniej nonszalanccy w treningu. Klasą, spokojem i doświadczeniem będą mu ustępowali jeszcze jakiś czas. Dla 41-latka mecz z Leicester byłby normalką, dla Miszty to przygoda życia, które dopiero się zaczyna. Futbol to coś więcej niż rozrywka dla kibiców i sposób zarobkowania dla piłkarzy. Mówili o tym gracze Legii wyznaczeni do spotkania z dziennikarzami przed wyjazdem do Moskwy na pojedynek ze Spartakiem. Wśród nich Emreli, Rafael Lopes, Andre Martins, czy Filip Mladenovic. "Mamy grupę jak z Ligi Mistrzów. Dla naszych rywali Liga Europy to być może nie jest wielka sprawa, dla nas to podróż do lepszego świata" - powtarzali. Tym razem nie skończyło się na słowach. Młody legionista Kacper Skibicki mówił, że Legia liczy na trzy do sześciu punktów w fazie grupowej. I wydawał się wtedy optymistą. Mistrz Polski wykonał plan w dwóch meczach. Teraz będzie trudniej, bo wypada powalczyć o awans. Legia - Leicester 1-0. Śladem Lecha? Legia przekroczyła granice niemocy swoje i całej polskiej piłki ligowej tkwiącej na manowcach, pełnej niewiary we własne możliwości. Niewiary utrwalanej porażkami z rywalami z coraz bardziej egzotycznych krajów. Ktoś zapyta: co się właściwie stało? O co tyle hałasu? Że piętnasta drużyna Ekstraklasy okazała się lepsza od trzynastego zespołu Premier League? Leicester zaczął mecz w Warszawie w rezerwowym składzie. I zanim Brendan Rodgers dokonał zmian, jego zespół już miał pod górkę, bo Emreli błysnął sprytem. Cała drużyna Legii pracowała ciężko, z nadzwyczajną wolą walki i determinacją. Piłkarze Michniewicza grają od święta, na co dzień mają problemy. Cztery porażki w Ekstraklasie to nie może być przypadek. Legia nie może sobie pozwolić na powtórzenie "wyczynu" Lecha Poznań, który rok temu im lepiej grał w Lidze Europy, tym gorzej w Ekstraklasie. Dziś z kolei patrzy na europejskie wyczyny Legii z wyżyn pierwszego miejsca ligowej tabeli. Sam nie stanął nawet do pucharowych kwalifikacji. Rywalizacja na kilku frontach powinna być dla klubów takich jak Legia i Lech normalnością. Dlaczego nie jest? Dlaczego tyle ambicji i serca do walki co na Leicester piłkarze Michniewicza nie mogą rzucić na Raków, Śląsk, Wisłę Kraków, czy Radomiak? Bo w ostatnich dziewięciu latach wygrała tytuł mistrzowski siedem razy? Bayernu Monachium nie nuży dominacja w Bundeslidze. Jasne jest, że Liga Europy to dla Legii coś nadzwyczajnego. Piłkarze Michniewicza nie powinni jednak fundować sobie i kibicom takiego rozdwojenia jaźni. W lidze fani mistrza Polski oglądają zespół ślamazarny i nieporadny, który od święta funduje im emocje takie jak z Leicester. Aby coś zdobyć w piłce niezbędna jest regularność, która w Legii stała się dziś towarem deficytowym. Niech mistrz Polski nadal świętuje w Europie, ale zrozumie, że na zwycięstwie z Leicester świat się nie kończy. Emocjonalny rollercoaster czas przerwać i to od najbliższej niedzieli. Bo gdy Liga Europy się skończy, może być za późno, by w kolejnym sezonie mieć szansę do niej wrócić. Dariusz Wołowski ZOBACZ TAKŻE: Brendan Rodgers po Legia - Leicester Artur Jędrzejczyk nie jest zaskoczony Zbigniew Boniek skomentował grę Leicester z Legią