"Byliśmy u lekarza. Stwierdził, że nie byłby w stanie zszyć pozrywanych ścięgien, bo zbyt rozległy był wylew krwi. Trzeba poczekać aż zejdzie opuchlizna, mamy ponownie się zgłosić za trzy tygodnie" - powiedziała na łamach "Super Expressu" żona boksera Mariola Gołota, która przyznała, że ma z mężem nie lada kłopot. "Lekarz stanowczo powiedział Andrzejowi "No boxing". Ale on nie słucha, chce wrócić na ring. Ta kontuzja to był znak z nieba, żeby dał sobie spokój z boksem. Ja mu odradzam boks, tak samo lekarze, ale on się uparł, wciąż chce walczyć" - wyznała. "Andrzej jest twardzielem. Mimo strasznego bólu nie zażywa żadnych środków przeciwbólowych. Nie rozczula się nad sobą. Sam sobie robi herbatę, prowadzi auto. Nie lubi być zdany na innych. Ręka sprawia mu najwięcej bólu, kiedy próbuje wykonywać jakieś skręty dłonią" - stwierdziła małżonka pięściarza. "Ale bardziej od kontuzji boli Andrzeja bezczynność, głównie brak treningu. Już tęskni za boksem, jest smutny i osowiały. Spaceruje, ale o boksowaniu przez najbliższe pół roku będzie musiał zapomnieć" - zakończyła Mariola Gołota.