Zawodnicy mieli skrzyżować pięści w maju w Radzyminie. Wałbrzyszanin jednak zrezygnował. I nie poszło nawet o pieniądze, bo na dobrą sprawę rozmowy na ten temat jeszcze się nie zaczęły. Kaczor po prostu poza może jedną, jakąś pożegnalną walką, nie zamierza już raczej kontynuować kariery. W takiej sytuacji promotor Mariusz Grabowski zapowiedział, że złoży "Skorpionowi" propozycję startu u siebie i walkę w przyszłości ze swoim zawodnikiem, nieznacznie cięższym Damianem Wrzesińskim (6-0, 3 KO). Nie wiadomo natomiast jakie kroki podejmie sam Cieślak, który mając zadawnione porachunki z Kaczorem odwiesił rękawice z kołka po kilkumiesięcznej emeryturze. W marcu 2005 roku, podczas obozu kadry narodowej na stołecznych Fortach Bema, tuż przed corocznym turniejem im. Feliksa Stamma, doszło do bójki z udziałem czterech bokserów, m.in. Cieślaka i Kaczora. Najbardziej ucierpiał pierwszy z wymienionych, któremu zadane zostały rany kłute ostrym narzędziem. Zarząd Polskiego Związku Bokserskiego zdyskwalifikował wszystkich uczestników, a najsurowszą karę - dwuletniej dyskwalifikacji - wymierzył Kaczorowi; później została ona skrócona. W kolejnych latach Cieślak i Kaczor spotykali się na salach sądowych, a jednocześnie nadal trenowali i walczyli na ringach. - Do tej pory czekam na odszkodowanie od Kaczora za uszczerbek na zdrowiu - stwierdził "Skorpion". Czy teraz, już bez możliwości rewanżu na Kaczorze za bójkę sprzed lat, Cieślak znajdzie jeszcze motywację do boksowania?