Po pierwszej rozpoznawczej i spokojnej rundzie, na początku drugiej boksujący z odwrotnej pozycji Rosjanin dwukrotnie uderzył bardzo mocnym lewym na dół. Pretendent odczuł chyba te ciosy, wycofał się, więc reprezentant gospodarzy szukał miejsca w okolicy splotu. Po przerwie Lebiediew zaczął łączyć akcje na dół z pojedynczymi uderzeniami na górę. Australijczyk odpowiadał sporadycznie, ale gdy już starał się skontrować, to wkładał w te ciosy całą siłę.W czwartym starciu Denis zmienił nieco taktykę i zamiast polować lewym sierpem, jakim często chybiał, karcił przeciwnika krótkim prawym. Ale ambitny Flanagan w piątej rundzie nieoczekiwanie przejął inicjatywę i dopiero w końcówce mistrz zdołał zepchnąć go na liny. W kolejnych minutach przeważał obrońca tytułu, lecz challenger dzielnie stawiał mu czoła i starał się odgryzać. W ósmej odsłonie Denis wrócił do taktyki, która była dla niego najefektywniejsza w tym pojedynku.Mistrz uśpił czujność rywala i na początku dziewiątego starcia po prawym na górę huknął potężnym lewym na dół. Australijczyk z grymasem bólu na twarzy przyklęknął, jednak powstał na osiem, przetrwał kryzys i nawet odpowiedział ładnym prawym podbródkowym.Mało dotąd znany Flanagan dzisiejszym występem z pewnością zdobył nowych kibiców. W pierwszej połowie dziesiątej rundy podkręcił tempo i zyskał przewagę, choć już w jej końcówce znów do głosu doszedł niesiony dopingiem Denis.W końcówce Lebiediew podkręcił jeszcze tempo, wyraźnie wygrał ostatnie dwie rundy, ale charakterny Flanagan przyjął kilka naprawdę mocnych bomb bez zmrużenia oka, za co z pewnością należą się mu spore brawa. Po ostatnim gongu nie mogło być wątpliwości i wszyscy sędziowie wskazali na pięściarza z Czechowa - 119:108, 120:107 i 119:108.