W Wigilię w każdym niemal domu czeka wolne nakrycie. U mnie czekało na Kazia Górskiego. Odszedł w tym roku. I już o nim zapomniano. My Polacy kochamy pomniki, więc chcemy go postawić Raulowi Lozano. I dać mu polskie obywatelstwo. Zgadzam się, jeśli tylko pomieszka u nas pięć lat. Tak stanowi prawo i nie ma powodu, by trener siatkówki korzystał z przywilejów niedostępnych na przykład dla nigeryjskiego lekarza. Być może myślałbym inaczej, gdyby Lozano z tą Brazylia wygrał, no, ale nie czarujmy się, przegrał. I żaden pomnik dla niego sensu nie ma. Z Górskim też nie chodzi mi o pomnik taki, jaki stawia się na każdym większym placu czy skwerze, w każdym mieście i każdym zakątku świata. Choć trudno umniejszać komukolwiek rolę tego niezwykłego człowieka, jedynym mi znanym, na którego pogrzebie przemawiali prezydent, prymas i premier. Nota bene ten ostatni, pan Marcinkiewicz miał zająć się po wyborze na prezydenta Warszawy lokalizacją pod przyszły pomnik Górskiego na Trakcie Królewskim, teren ten bowiem należy do miasta - ale przegrał, jak Lozano, zatem sprawy już nie ma. Mnie chodzi o całkiem inny pomnik. Kazimierz Górski nie ma najzwyklejszego pomnika nawet na własnym grobie. Tylko skromny kopczyk ziemi, i blaszaną tabliczkę. Miliony go kochały, więc pochowano go w Alei Zasłużonych na Powązkach. Tam gdzie spoczywają najwybitniejsi Polacy (choć jest niestety i sporo kanalii). Przy grobie Górskiego setki ludzi, ze łzami w oczach, obiecywały pomoc przy postawieniu godnego pomnika. Każdy miał świadomość przecież, że Kazio, jak i jego cała rodzina (na ogół bezrobotni, on nie potrafił nigdy działać we własnych interesach) od lat żyli nie tyle w niedostatku, co zwykłej biedzie. I że wystawienie pomnika nagrobnego, godnego zarówno Osoby jak i Alei Zasłużonych, przekracza ich możliwości. Setki ludzi obiecywały, setki zapomniały. PZPN, którego Kazio był honorowym prezesem, zapomniał jako pierwszy. Piłkarze i trenerzy, którzy dorobili się dzięki Niemu sławy i niemałych pieniędzy, również. Miasto, z którym na całe życie się związał, także. Ba, poskąpiło Mu nawet zwykłej ulicy. Według tradycji puste nakrycie przy świątecznym stole czeka albo na bliskich zmarłych (dawniej nie wolno było usiąść na tym pustym miejscu, żeby nie zgnieść duszka, który mógł tam przycupnąć), albo czeka też na żywych, ale biednych, samotnych i zapomnianych. Górski okazuje się dziś i zmarły, i bliski, i biedny, i samotny, i zapomniany. A tę ludzką niepamięć najbardziej widać przy Jego zapomnianym grobie. Paweł Zarzeczny