Kudriaszow to jeden z tych rosyjskich żużlowców, którzy na sezon 2023 wracają do ligi. On, Artiom Łaguta i Emil Sajfutdinow pojadą na polskiej licencji. Blisko tego też jest także Wadim Tarasienko. Łaguta, Sajfutdinow i Tarasienko mają już swoje kluby i pojadą odpowiednio w Betard Sparcie, Apatorze i GKM-ie (o ile oczywiście wszystko pójdzie zgodnie z planem). Kudriaszow z tej czwórki jest najsłabszy, ale na poziomie drugo-, a może nawet pierwszoligowym może być wzmocnieniem wielu drużyn. Co oczywiste Kudriaszow nie ma też jakichś wielkich żądań finansowych, bo jemu zależy na powrocie znacznie bardziej niż klubom na jego pozyskaniu. Rosjanin jest już rok w plecy, a w poprzednich sezonach też jakiegoś wielkiego szału nie robił. To nie pozostaje bez wpływu na jego finanse, a w przypadku żużlowca finanse to sprawa absolutnie kluczowa. Kudriaszow musi znaleźć klub, a kluby jedynie mogą go pozyskać. Mają też inne opcje. Wybrzeże weźmie Kudriaszowa? Po perturbacjach transferowo-licencyjnych, najbardziej zainteresowanym klubem jest Wybrzeże, które na poważnie rozważa temat Kudriaszowa. Obecnie w klubie mocno brakuje jednego sensownego seniora, a zespół zdaniem ekspertów jest zagrożony spadkiem. Jeśli chodzi o potencjalne wzmocnienia, oprócz Kudriaszowa do wzięcia są też tacy zawodnicy, jak Rune Holta, Norbert Kościuch, Matej Zagar czy ewentualnie Adrian Miedziński, o ile faktycznie wróci do żużla. Każdy z nich jest droższy niż Kudriaszow. Wybrzeże z pewnością zdaje sobie sprawę, że to nie jest materiał na gwiazdę drużyny, bo Kudriaszow taką nie był nigdy w żadnym zespole. Miewał lepsze i gorsze sezony, ale jego rola była przeważnie drugoplanowa. W Gdańsku miałby po prostu dać większe pole manewru, niezależnie od tego, czy sam by jeździł czy może byłby zastępowany przez Keynana Rewa. O ile ten drugi oczywiście wróci do zdrowia po paskudnym upadku w Australii. W zeszłym tygodniu złamał tam kręgosłup.