Koszmar w Australii. Same kontuzje
Wybitnie pechowy jest tegoroczny sezon w Australii. Niemal w każdych zawodach dochodzi do jakiegoś upadku, który finalnie kończy się urazem. Niektórzy naprawdę utrudnili sobie przygotowania do sezonu.

Wszystko zaczęło się trzy tygodnie temu od kontuzji Keynana Rewa. Zawodnik Wybrzeża Gdańsk brał udział w zawodach rozgrywanych na kompletnie nieprzygotowanym torze, na którym zamiast band były snopki oraz betonowe elementy. Upadł i złamał kręgosłup, choć i tak może mówić o wielkim szczęściu. Przecież to mogło skończyć się urazem rdzenia kręgowego, który jak wiemy przekreśla żużlową karierę. Tak właśnie stało się w przypadku Darcy'ego Warda, rodaka Rewa.
Tuż przed końcem roku fatalny upadek podczas mistrzostw Oceanii zaliczył Jackson Milner. 17-latek brał udział w potężnym karambolu. Doznał wstrząśnienia mózgu, ma też problem z płucami. Najgorsze jednak jest to, że i on naruszył kręgosłup, który jest pęknięty w kilku miejscach. To wszystko da się wyleczyć, ale przed nastolatkiem długa rehabilitacja. W australijskim sezonie z pewnością już na torze go nie zobaczymy.
Bili się o niego. Też się połamał
W okresie transferowym kilka pierwszoligowych klubów chciało mieć u siebie Brady'ego Kurtza. Ten zawodnik bardzo się podoba choćby prezesowi Jerzemu Kanclerzowi z Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Ostatecznie batalię o tego żużlowca wygrał ROW Rybnik. Jeszcze przed nowym sezonem Krzysztof Mrozek musi drżeć o zdrowie Kurtza. W Australii 27-latek złamał żebro. Nie jest to jakiś poważny uraz, ale na pewno utrudni przygotowania do rozgrywek.
Należy współczuć prezesom klubów, którzy niemal na pewno siedzą teraz jak ma szpilkach, bo w takim tempie to za chwilę ktoś może usłyszeć o kontuzji kolejnego żużlowca. Dopóki nie powoduje to konieczności odpuszczenia kilku ligowych kolejek w Polsce, jest traktowane nieco po macoszemu, ale mało kto zwraca uwagę na to, że nawet w okresie styczeń - luty takie tygodnie pauzy mogą przełożyć się na formę sportową u progu nowego sezonu. A jak dobrze pójdzie, za nieco ponad dwa miesiące w Polsce zawodnicy wyjadą na tor.


