W niedzielę Klindt pojechał w memoriale Henryka Żyty. Spisywał się świetnie i wyglądał, jak człowiek z innej ligi niż reszta uczestników. Co prawda zawody bardziej przypominały mało śmieszny żart, ale jednak wyniki poszły w świat. W gdańskim środowisku krążą plotki mówiące o zainteresowaniu Wybrzeża tym zawodnikiem. Klub ma kłopot, bo stracił lidera. Wiktor Kułakow niemal na pewno w tym sezonie nie pojedzie. Zastąpić go nie jest łatwo, ale Klindt byłby w stanie to zrobić. Pytanie, jak podejdzie do tego jego obecny klub. W Ostrowie nie za bardzo mają ochotę ryzykować kłopotami kadrowymi w przypadku kontuzji któregoś z zawodników. Tym bardziej, że problemy zdrowotne już ma np. Grzegorz Walasek. Klindt nie ma pewnego miejsca w składzie, ale jest w stanie skutecznie o nie powalczyć nawet z byłym mistrzem świata, Chrisem Holderem. W pandemii pracował w Tesco Klindt to żużlowiec bardzo lubiany nie tylko ze względu na otwartość i niesamowicie pozytywne podejście do ludzi. Zyskał szacunek dwa lata temu, kiedy jego koledzy narzekali na problemy finansowe spowodowane brakiem możliwości jazdy na żużlu. Duńczyk wówczas nie zajmował się publikowaniem kolejnych żali i pretensji, tylko wziął się za robotę. Zatrudnił się w Tesco i tam pracował przez jakiś czas. Jakże rzadka to postawa w obecnych czasach, kiedy to dla większości żużlowców praca poza torem nosi znamiona hańby. Gdyby Klindt trafił jednak do Wybrzeża, zyskałyby obie strony. On sam miałby pewne miejse w drużynie, bo stanowiłby jedno z najsilniejszych ogniw. Wybrzeże zaś, jeśli nie całkowicie, to na pewno w dużej części pokryłoby straty z tytułu zawieszenia Kułakowa. Żeby jednak do tego doszło, potrzebna jest zgoda działaczy z Ostrowa. A do tej póki co jest bardzo daleko. I trudno się w sumie dziwić, bo beniaminek z tak wąskim składem sam rzuca sobie kłody pod nogi. W Ostrowie wolą dmuchać na zimne.