Powoli brakuje słów na to, co w ostatnich tygodniach wyprawia duński żużlowiec. Co mecz, to kilkanaście punktów. Tak nie jeździł jeszcze nigdy w swojej karierze, a ma już 29 lat. Jak na żużlowca to wcale nie tak dużo, ale jednak już trochę pojeździł. W Rybniku on i Timo Lahti bronili bonusa dla Wybrzeża. Wspomagał ich jeszcze Wiktor Trofimow. I to by było na tyle, jeśli chodzi o skład gdańszczan. Zabrakło kontuzjowanych: Jamroga i Gały. Z nimi zapewne byłoby zwycięstwo. Ale w niedzielę obaj mają już pojechać przeciwko Polonii Bydgoszcz. Fani mówią, że to prawie jak wygrana Kibice Wybrzeża mimo porażki są dumni ze swoich zawodników. Wiedzą, że przy takich osłabieniach, to bardzo dobry wynik. - Dla mnie petarda. Nie ma na co narzekać. Przecież my tam jechaliśmy skazani na pożarcie. Nie było kogo wystawić. A w zasadzie do końca wynik był otwarty - zauważył pan Daniel. - Sam nie wierzę, w to co mówię, ale ten zespół jest coraz mocniejszy i w tej chwili może zagrozić każdemu w tej lidze. Zdaje się, że przed nami wielka weryfikacja. Mecz z Abramczyk Polonią. To on nam pokaże miejsce w szeregu, pod warunkiem oczywiście że pojedziemy w pełnym składzie. Rasmus, błagam. Zostań na przyszły sezon - dodał pan Gracjan. Znowu mają mafię Kilka lat temu Wybrzeże wypromowało Duńczyków - Andersa Thomsena i Mikkela Michelsena. Obaj są już w PGE Ekstralidze i walczą o medale mistrzostw świata. Mówiono o nich "duńska mafia". Do tego grona zaliczał się też Mikkel Bech, ale on już nie jeździ. Choć potencjał też miał ogromny. Tym razem Wybrzeże ma mafię fińsko-duńską, bo do Duńczyka dołożono Fina, Timo Lahtiego. I ten duet powoduje, że z drużyny będącej jedną nogą w 2. Lidze, Wybrzeże stało się czołową siłą ligi. I widać, że to nie jest koniec możliwości tego klubu.