Partner merytoryczny: Eleven Sports

Sabalenka straciła kontrolę, 10 punktów z rzędu dla rywalki. A potem to 6:0 na koniec

30 grudnia swoje starty w sezonie 2025 rozpoczęła Iga Świątek, a dzień później swój pierwszy pojedynek w nowym cyklu rozgrywek stoczyła Aryna Sabalenka. Białorusinka rywalizowała w drugiej rundzie WTA 500 w Brisbane z Renatą Zarazuą. Liderka rankingu nie jest jeszcze w optymalnej formie, co dało się zauważyć podczas dzisiejszego pojedynku. W pierwszym secie często była sfrustrowana po nieudanych zagraniach. W drugim jej gra wyglądała już zdecydowanie lepiej. Ostatecznie triumfowała 6:4, 6:0.

Aryna Sabalenka rywalizowała z Renatą Zarazuą w drugiej rundzie WTA 500 w Brisbane
Aryna Sabalenka rywalizowała z Renatą Zarazuą w drugiej rundzie WTA 500 w Brisbane/FAYEZ NURELDINE / AFP/AFP

Styczeń dla Aryny Sabalenki będzie miesiącem, który mocno zweryfikuje ją pod kątem bycia liderką rankingu WTA. Do tej pory jeszcze nigdy nie wygrała żadnego turnieju, będąc oficjalnie na szczycie kobiecego zestawienia. Białorusinka zdecydowała, że przed Australian Open, gdzie ponownie wystąpi w roli obrończyni tytułu, zagra wyłącznie w imprezie rangi "500" w Brisbane. Z racji swojej pozycji została w nim oczywiście rozstawiona z "1". W pierwszej rundzie miała wolny los, a w drugiej trafiła na Renatę Zarazuę.

To właśnie od potyczki z reprezentantką Meksyku rozpoczęły się oficjalne starty Białorusinki w sezonie 2025. Zawodniczka z Ameryki Północnej plasuje się obecnie na 75. miejscu w rankingu. Swoją pozycję zbudowała głównie dzięki bardzo udanym występom w mniejszych turniejach, choćby pod koniec ubiegłej kampanii rozgrywek. Świetnie zaprezentowała się także w pierwszej rundzie zmagań w Brisbane, pokonując Wiktorię Tomową 6:0, 6:3. Dzisiaj poprzeczka powędrowała jednak zdecydowanie do góry.

Przestój Sabalenki w pierwszym secie. Problemy Aryny w meczu otwierającym jej sezon

Białorusinka rozpoczęła mecz jak na liderkę rankingu przystało. Najpierw utrzymała własne podanie do zera, a później przełamała przeciwniczkę. Pierwsze problemy pojawiły się w trzecim gemie, gdy Zarazua otrzymała break point powrotny, ale wówczas Sabalenka zdołała wyjść z opresji. To był jednak sygnał wobec tego, co ma nadejść. W następnych minutach Renata wygrała aż 10 akcji z rzędu. Przy sporej liczbie nie musiała zbyt wiele robić, bowiem Aryna sama popełniała błędy, z których słynęła kilka lat temu. Ze stanu 3:0 dla tenisistki z Mińska zrobiło się 3:3.

Na twarzy 26-latki nie dało się zauważyć radości z gry - wręcz przeciwnie - dominowała frustracja i niezrozumienie, dlaczego jej gra aż tak bardzo się nie układa. Z kolei zawodniczka z Meksyku imponowała spokojem. Dopiero w siódmym gemie Białorusinka zdołała odpowiedzieć przeciwniczce i stopniowo zaczęła odzyskiwać kontrolę nad wydarzeniami. Przy stanie 5:4 Sabalenka wywierała ogromną presję na przeciwniczce swoim returnem i pojawiły się dwa setbole dla Białorusinki. Pierwszego ładnie wybroniła Renata, ale przy drugim podjęła zbyt duże ryzyko. Posłała piłkę w korytarz deblowy i partia zakończyła się triumfem Aryny 6:4.

Liderka rankingu miała spory problem, by pójść za ciosem. Już na starcie kolejnej odsłony pojedynku musiała bronić dwóch break pointów. Ostatecznie nie dopuściła jednak do sytuacji, by to przeciwniczka znalazła się na prowadzeniu. I to dodało rozpędu tenisistce z Mińska. Zaczęła seryjnie kolekcjonować gemy, a rywalka stawała się coraz bardziej bezradna. Białorusinka wróciła do poziomu wysokiego poziomu koncentracji, robiła zdecydowanie mniej błędów. To zaowocowało zwycięstwem Aryny 6:4, 6:0. O ćwierćfinał WTA 500 w Brisbane powalczy ze swoją dobrą znajomą - Julią Putincewą. Ich ostatni bezpośredni pojedynek przyniósł sporo kłopotów Białorusince, ale ostatecznie odrobiła w nim straty.

Aryna Sabalenka o rywalizacji z Igą Świątek: Musimy trzymać się razem. WIDEO/AP/© 2024 Associated Press
Aryna Sabalenka/William West/AFP
Renata Zarazua/LUKE HALES / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / Getty Images via AFP/AFP
Julia Putincewa/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem