Gdy Jelena Ostapenko jest w dobrej dyspozycji, bać mogą się niemal wszystkie zawodniczki ze ścisłej czołówki. Włącznie z Igą Świątek, która przecież przegrała wszystkie cztery spotkania z tą zawodniczką. Stąd i częste powiedzenie, że Łotyszka, była singlowa mistrzyni Roland Garros, jest "zmorą" polskiej zawodniczki. Iga wygrała z nią jedynie w deblu, blisko pięć lat temu w Miami. Po raz ostatni spotkały się w US Open w 2023 roku - lepsza była zawodniczka z Rygi. Wtedy zaczynał się jej dobry czas, miała świetny początek poprzedniego sezonu. Ćwierćfinał w Brisbane, tytuł w Adelajdzie, tytuł w Linzu - zapowiadało się doskonale. Po bisko sześciu latach wróciła do najlepszej dziesiątki rankingu. Już z niej wypadła, a wkrótce może znaleźć się nawet gdzieś w okolicach 30. pozycji. Wszystko za sprawą kryzysu, który dopadł Łotyszkę późnym latem, a połączył się też z kontuzją. Pierwszy mecz singlowy w Brisbane pokazał, że wciąż nie jest dobrze. Cztery porażki Jeleny Ostapenko tuż przed zgłoszeniem kontuzji. Wróciła w Rijadzie, z kompletem porażek w deblu Swój ostatni mecz Łotyszka wygrała 8 sierpnia - w Toronto z Paulą Badosą. Później były cztery kolejne porażki albo z zawodniczkami występującymi jako "szczęśliwe przegrane" (Taylor Townsend w Toronto i Elina Awanesjan w Cinncinati), albo z dzikimi kartami (Naomi Osaka w US Open i Marina Stakusic w Guadalajarze). Wkrótce łotewskie media poinformowały, że z powodu urazu mięśni brzucha odpuszcza turnieje w Azji, ale to leczenie też wyglądało specyficznie. Ostapenko w swoich mediach społecznościowych pokazywała, ze korzysta z uroków życia i bynajmniej nie stosuje żadnej diety. Wyleczyła się na tyle, że poleciała do Rijadu na WTA Finals - by zagrać w deblu. I też, wspólnie z Ludmiłą Kiczenok, nie wyszły z grupy po komplecie porażek, choć miały "jedynkę". Na sprawdzenie formy Łotyszki czekaliśmy więc do startu kolejnego sezonu, ten moment nadszedł w Sylwestra. W Brisbane 27-letnia tenisistka grała o trzecią rundę WTA 500 z Czeszką Marie Bouzkovą, wydawała się być faworytką. Rywalka, niedawna pogromczyni Magdaleny Fręch z ćwierćfinału Billie Jean King Cup w Maladze, była jednak górą. Nie dlatego, że grała wybitnie. Popełniła po prostu mniej błędów. Niesamowite co zrobiła Ostapenko. 0/17 - to jej statystyka w drugim secie. A w pierwszym prowadziła 5:1 Ostapenko znów nawiedziły bowiem koszmary. Gdy jej nie idzie, frustruje się, uderza siłowo, często bezmyślnie. Teraz doszedł jeszcze problem z serwisem, który momentami dawał karykaturalne efekty. W pierwszej partii Łotyszka prowadziła 5:1, trzykrotnie już przełamywała Czeszkę. Wydawało się więc, ze zaraz zamknie tę partię. Sytuacja zaczęła się odwracać, choć Ostapenko miała piłkę setową przy stanie 5:4 i swoim serwisie. A za chwilę był już remis 5:5. Równie dziwny był tie-break, kończący tego seta. Bouzkova wygrała go 7-0, Łotyszka dawała jej prezent za prezentem. Druga partia niespecjalnie się różniła, porównując do drugiej części pierwszego seta. Cztery przełamania Czeszki, trzy Łotyszki - tak to wyglądało. Do siedmiu podwójnych błędów z pierwszej partii Ostapenko dołożyła pięć kolejnych, ale nie to było dla niej najgorsze. Kluczową statystyką była skuteczność drugiego podania. W drugim secie Jelena wykonywała go 17 razy - pięciokrotnie nie trafiała w karo serwisowe, aż 12 razy przegrywała akcje po returnie rywalki. Nie da się wygrać meczu w takiej sytuacji, nawet jeśli rywalka nie prezentuje niczego wielkiego. I Bouzkova wygrała 7:6(0), 6:4. Czeszka zagra o ćwierćfinał albo z rozstawioną z dziesiątką Wiktorią Azarenką, albo ze zdolną Australijką Mayą Joint.