Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek to w tej chwili dwóch naszych skoczków, którzy śmiało mogliby regularnie wskakiwać do "10" w zawodach Pucharu Świata. Treningi pokazują, że stać ich na to. Podobnie jak pojedyncze serie w zawodach. Tyle że jak przychodzi konkurs, to szczególnie w przypadku Zniszczoła sytuacja zmienia się diametralnie. Przestaje skakać daleko. Nasz skoczek ma z tym problem szczególnie w Turnieju Czterech Skoczni. Paweł Wąsek nie owija w bawełnę. Doskonale wie, czego brakuje. "Staram się gonić najlepszych" Ta sytuacja zaczyna frustrować Aleksandra Zniszczoła W kwalifikacjach do sobotniego konkursu w Innsbrucku (4 stycznia, godz. 13.30) był dopiero 39. To spowodowało, że w serii K.O. trafi na znakomicie spisującego się Austriaka Michaela Hayboecka. Niestety Zniszczoł trafił na fatalne warunki na skoczni. Na Bergisel niemal nie było wiatru, ale czujniki wychwyciły przy jego skoku mocniejsze ruchy powietrza. Polakowi dodano aż 11,3 pkt. W gorszych warunkach skakał tylko jeden zawodnik w całej stawce. Kiedy wylądował, a na tablicy wyników pojawił się wynik 111,5 m, można było się zastanawiać, czy to wystarczy do awansu do konkursu. - Widziałem, że się łapnę do konkursu. W takich momentach jednak pojawia się frustracja. Widać przecież, że moje skoki są powtarzalne i na wysokim poziomie, ale brakuje trochę szczęścia. Jak w końcu wyjdzie wszystko w zawodach, to też pojawi się większa pewność siebie - powiedział. W sobotnim konkursie zobaczymy pięciu Biało-Czerwonych. Kwalifikacje zakończyły się zwycięstwem Jana Hoerla. Drugi był Norweg Johann Andre Forfang, a trzeci Gregor Deschwanden. Z Innsbrucka - Tomasz Kalemba, Interia Sport