"Proszę Was o zrozumienie i szacunek. Moja historia jest opowieścią o miłości, która zasługuje na światło, nie na cień" - napisał Andrzej Stękała tuż po tym, jak zegar wybił północ w dniu 1 stycznia. Wielu wpis polskiego skoczka bardzo poruszył. Otrzymał on wielkie wsparcie od wielu osób, choć nie zabrakło też hejterskich wpisów. Polacy nie olśnili, ale spełnili cel minimum. Kwalifikacje w Innsbrucku dla Hoerla "Mam nadzieję, że Andrzej teraz odetchnął" Najważniejsze jest to, że Stękała w tym wszystkim nie był sam. Miał on wielkie wsparcie naszej kadry skoczków, o czym mówił nam Paweł Wąsek. - Dobrze, że to z siebie wyrzucił. To najlepsze, co mógł zrobić - powiedział nam Thomas Thurnbichler, trener kadry polskich skoczków. Teraz najważniejsze dla Stękały jest to, by zaczął żyć na nowo, a za sobą zostawił wszystkie przykre wydarzenia. Ratunkiem dla niego mogą być skoki. Oby, jak najszybciej znowu wrócił na skocznię i pokazywał na niej to, co robił kilka lat temu. - Najważniejsze, by Andrzejowi znowu zaczęło się w życiu układać, a później niech wraca do nas na skocznię i do najlepszej swojej dyspozycji - dodał Wąsek. W całej tej historii najbardziej przykre jest to, że w Polsce wciąż niektórzy muszą ukrywać to, kim naprawdę są. Z Innsbrucka - Tomasz Kalemba, Interia Sport