Podstawowe pytania, które chyba wszyscy zadają sobie od tygodni brzmią - co się wydarzyło przed sezonem lub na jego początku? Gdzie zostały popełnione błędy? Kto za to odpowiada? Teorii oczywiście jest wiele, ale jedno nie pozostawia wątpliwości. Błąd, a właściwie wielbłąd dotyczy całej drużyny - kadry A i współistniejącej kadry B. Oznacza to, że nie zadziałał cały system przygotowań. Rozpaczliwe próby ratowania formy poszczególnych zawodników w trakcie sezonu na niewiele się zdały. Mityczne już "kopyto" w Ramsau zamiast pomóc tylko zaogniło frustrację zwłaszcza brązowego medalisty olimpijskiego i pokazało, że metody, które dwadzieścia lat temu nie zawodziły w przypadku Adama Małysza, tym razem niestety nie mają zastosowania. Są teorie, które mówią, że zbyt krótka przerwa treningowa nie mogła przynieść pożądanych efektów... być może, ale problem jest zdecydowanie głębszy. Skoki narciarskie. Sezon naszych skoczków do zapomnienia Kamil Stoch - zawodnik utytułowany jak żaden inny, doświadczony, niezwykle inteligentny i pracowity, ostatni raz tak marny dorobek punktowy na przestrzeni całego sezonu miał w finalnym roku pracy Łukasza Kruczka. Nikt wówczas nie miał wątpliwości, że zmiana trenera reprezentacji jest konieczna i potrzeba nowej energii, a przede wszystkim pomysłu na wykorzystanie potencjału zawodników. Dziś odczucia są podobne. Trudno słuchać Kamila, który z frustracją, a momentami wręcz rezygnacją w głosie mówi o kolejnym nieudanym konkursie. Nawet on, wiecznie uśmiechnięty optymista, nie potrafi znaleźć w swoich poczynaniach choćby iskierki postępów. Ostatnio mówi wprost: "nie wiem co się dzieje, zapytajcie trenera". Nie tak to sobie wyobrażał. Sezon olimpijski miał być pięknym ukoronowaniem jego pięknej kariery. I oczywiście - do medalu w Pekinie zabrakło naprawdę niewiele, ale nie taki był plan. Nie tego mistrz oczekiwał sam od siebie. Nie bez znaczenia pozostaje na pewno wiek najlepszej trójki reprezentacyjnych skoczków, ale nie trzeba nikogo przekonywać, że granica możliwości uprawiania sportu na wysokim poziomie bardzo się przesunęła. Jeszcze dziesięć lat temu trzydziestokilkuletni skoczek był zjawiskiem, dziś jednak normalnością. Kogo zatem obwiniać za tak słabe wyniki? Jeden winowajca zdaje się już się znalazł. Z końcem sezonu współpracę w Polskim Związkiem Narciarskim ma zakończyć doktor Harald Pernitsch. Konsultant kadry, naukowiec, odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne zawodników. Jak wieść gminna niesie nikt nigdy w PZN nie zarabiał tyle co Austriak. Nikt też nigdy, po słabym początku sezonu, tak żarliwie nie zapewniał władz związku, że swoją pracę wykonał na pewno dobrze... Co z Michalem Doleżalem? Czy zostanie na stanowisku? Coraz częściej pojawiają się głosy, że nie. Jego dobroduszność, spolegliwość i zbyt duża pobłażliwość mogą mieć swoje konsekwencje. Dwa lata temu mówiło się, że połączenie kadr, wspólne przygotowania i treningi są świetnym pomysłem. Teraz równie głośno słychać wypowiedzi, że był to błąd (na co wskazują wyniki nie tylko w Pucharze Świata, ale i na zapleczu). Mijający tydzień miał być dla trenera okazją do przedstawienia wniosków i pomysłów na nowy sezon. Od tej rozmowy wiele zależy. Także jego przyszłość w reprezentacji Polski. A ponieważ świat sportu nie znosi próżni, już na horyzoncie pojawiają się nazwiska nowych kandydatów. Nie tylko pojawiają, ale nikt już specjalnie nie zaprzecza, że rozmowy są prowadzone. Mika Kojonkoski i Alexander Pointner wymieniani jako pierwsi mają jeden niewątpliwi atut - sukcesy odnoszone z prowadzonymi przez siebie reprezentacjami. Problem tylko polega na tym, że i jeden i drugi od wielu lat są właściwie poza skokami, bo trudno przygodę z reprezentacją Chin czy Władimirem Zografskim nazwać pracą ze światową czołówką. Być może trop znów prowadzi do sprawdzonego patentu Adama Małysza, gdy nie szło i potrzebny był trener - autorytet sięgnięto po Hannu Lepistö - z dobrym zresztą skutkiem. Pytanie tylko - znów - czy to co zadziałało w przypadku Orła z Wisły, będzie miało zastosowanie w obecnej kadrze? Czas pokaże. Władze związki zapewniają, ze do końca sezonu żaden decyzje nie zapadną, by Michal Doleżal mógł spokojnie pracować. Mam jednak poczucie, że jeszcze przed zawodami w Planicy poznamy nazwisko nowego trenera.