Brazylijczyk, podobnie jak jego koledzy, znalazł się jednak w cieniu mistrzów Polski, którzy wygrali 3:0. "W Łodzi nie przegraliśmy z powodu braku szczęścia - tego dnia Skra była po prostu zdecydowanie lepsza, a my zagraliśmy słabo. Także ja" - powiedział Giba, na łamach "Przeglądu Sportowego". Zespołowi z Odincowa szczególnie dał się we znaki Mariusz Wlazły, który "bombardował" rywali mocną zagrywką. "To jest już gracz klasy światowej. Jeden z najlepszych atakujących, którzy grają w siatkówkę. Absolutnie ścisła czołówka i to nie tylko ze względu na świetną zagrywkę. To bardo trudny rywal" - stwierdził Brazylijczyk, który ma takie samo zdanie o podopiecznych Daniela Castellaniego. "Bełchatów to już znane w Europie siatkarskie miasto. To, że Skra pokonała w zeszłym sezonie Sisleya Treviso, nie było przypadkiem. Skra jest wśród najlepszych zespołów rozgrywek i ma taką samą szansę, by wygrać Ligę Mistrzów, jak jeszcze kilka drużyn. Ja oczywiście wierzę, że to Iskra zwycięży, ale rywale są silni" - powiedział. "Odkąd przyszedłem do Odincowa, nic jeszcze nie wygraliśmy. Liczę jednak, że w tym roku dobrze zakończymy rozgrywki. Na razie mamy przecież szanse na mistrzostwo Rosji i na zwycięstwo w Lidze Mistrzów. W tabeli grupy F, zdecydowanie najsilniejszej w całych rozgrywkach, jesteśmy minimalnie niżej od Skry" - dodał Giba.