Sebastian Staszewski, Interia: - Jest pan zadowolony z przebiegu losowania grup eliminacji mistrzostw Europy, które w 2024 roku odbędą się w Niemczech? Cezary Kulesza: - Oczywiście, na pewno nie możemy narzekać. W trakcie losowania szczęście było po naszej stronie. Wystarczy spojrzeć na grupę B, z Holandią, Francją i Irlandią, albo C, z Włochami, Anglią i Ukrainą, aby zrozumieć, że trafiliśmy naprawdę dobrze. Z drugiego koszyka mogliśmy trafić na Anglików i Francuzów, ale wylosowaliśmy Czechów... - Uważam, że stać nas na walkę nawet z teoretycznie silniejszymi przeciwnikami, co udowodniliśmy z Hiszpanią w Sewilli czy Anglią w Warszawie, ale jednocześnie nikt z nas nie chciał grać z Anglią i Francją. Fakt, że trafiliśmy na Czechy, jest więc bardzo dobrą wiadomością. I od strony logistycznej - bo to nie będzie daleki i skomplikowany wyjazd - i od strony sportowej. Poza nami i Czechami w grupie E znalazły się także reprezentacje Albanii, Wysp Owczych i Mołdawii. Kto jest jej faworytem? - Nie ma się co rozpędzać i już dziś przypisywać sobie awansu, ale fakty są po naszej stronie. Byliśmy losowani z pierwszego koszyka, tylko my z tej grupy jedziemy na mundial do Kataru, mamy też najlepszego napastnika na świecie, Roberta Lewandowskiego. Nie lekceważymy jednak żadnego rywala. Czesi mają silną reprezentację, z Albanią graliśmy nie tak dawno w eliminacjach mistrzostw świata i widzieliśmy, że jej piłkarze potrafią sprawiać problemy. Do każdego meczu będziemy więc musieli podejść ze stuprocentową koncentracją. Cieszy pana fakt, że trafiliśmy do grupy pięciozespołowej, czy liczył pan na sześć drużyn? - Ostatnie miesiące były dla piłkarzy bardzo intensywne. Eliminacje, rozgrywki ligowe i pucharowe, a za chwilę turniej w Katarze. A po nim znów eliminacje, ligi i puchary... Biorąc to pod uwagę wydaje mi się, że to dobre rozwiązanie. Ale punkty będą się liczyć tak samo, tak samo będzie trzeba wygrywać mecze. Dlatego dla kwestii awansu nie będzie to miało znaczenia. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia