Gwiazdor z mundialu w końcu zadebiutował. Święto w mieście, awans faworyta
Gdy Zawisza Bydgoszcz i Lech Poznań rywalizowały w Ekstraklasie, mecze tych drużyn cieszyły się sporym zainteresowaniem - także z powodu stosunkowo niewielkiej odległości między miastami. Teraz oba kluby dzielą trzy klasy rozgrywkowe, więc tym bardziej przyjazd czołowej drużyny Ekstraklasy ściągnął na stadion w Bydgoszczy tłumy, ponad 14 tys. widzów. Kibice zobaczyli jednak sporą różnicę umiejętności - "Kolejorz" wypunktował Zawiszę w 1/16 finału Pucharu Polski aż 4:0 (2:0).
Gdy dziewięć lat temu Lech Poznań zdobywał mistrzostwo Polski, Zawisza Bydgoszcz - wszystko wskazuje, że na długie lata - żegnał się z Ekstraklasą. A jednak był w stanie w rundzie wiosennej ograć "Kolejorza" 1:0, na tym samym stadionie, na którym dzisiaj obie jedenastki wybiegły na boisko.
Po tych dziewięciu latach sytuacja obu klubów jest diametralnie inna: Zawisza gra dziś nawet niżej niż rezerwy Lecha, w czwartej klasie rozgrywkowej. I nie zanosi się na to, by miał z tej trzeciej ligi awansować.
Lech Poznań oszczędzał gwiazdy, ale tylko niektóre. Van den Brom ma sporo problemów
Przyjazd czołowej drużyny w kraju wywołał jednak w Bydgoszczy spore zainteresowanie, także i gracze Zawiszy byli mocno zmobilizowani, by sprawić sensację. Gdyby Lech na taką zezwolił, posada trenera Johna van den Broma byłaby poważnie zagrożona. A przecież w XXI wieku wielokrotnie kibice Lecha przeżywali już podobne wpadki, w Stalowej Woli, Legnicy czy Grudziądzu.
Holenderski szkoleniowiec nie mógł sobie też pozwolić na przesadne oszczędzanie podstawowych graczy, bo ma sporo problemów kadrowych. Na trzecioligowca wybiegli więc m.in. Joel Pereira, Kristoffer Velde czy Radosław Murawski. Byli też jednak młodzi, z Maksymilianem Pingotem, Filipem Wilakiem czy całkowitym debiutantem w pierwszym zespole Maksymilianem Dziubą.
Filip Szymczak gwiazdą Lecha. Młodzieżowy reprezentant Polski wykorzystał swoją szansę
Bydgoszczanie rzeczywiście zaczęli bardzo ambitnie - nie tyle może w pierwszym kwadransie zepchnęli gości do obrony, bo nic takiego w całym spotkaniu nie nastąpiło, ale byli w stanie stwarzać zagrożenie w jego polu karnym. Nie potrafili jednak oddać celnego strzału na bramkę Filipa Bednarka, który długimi okresami był całkowicie bezrobotny. Najlepszą szansę miał Korneliusz Sochań, posłał piłkę nad poprzeczką.
Lech początkowo grał niechlujnie, brakowało mu rytmu i dokładności w ataku pozycyjnym, na który był w tym spotkaniu skazany. Gdy jednak trochę przyspieszył grę, zaczął zamykać rywala w jego polu karnym. Zdobycie bramki przez "Kolejorza" było kwestią czasu, w 24. minucie w końcu to nastąpiło. Filip Szymczak wygrał pojedynek siłowy z Adamem Paliwodą, wbiegł w pole karne i uderzył przy dalszym słupku.
Chwilę później miał sytuację sam na sam z Michałem Oczkowskim, po kapitalnym zagraniu Dziuby, ale tym razem nie trafił.
Lech już do końca meczu miał olbrzymią przewagę, choć nie musiał wcale podkręcać tempa. Różnica umiejętności między zawodnikami była olbrzymia, do tego z każdą minutą, co było widoczne już w drugiej połowie, bydgoszczanie tracili siły.
Kontrowersja przy rzucie karnym. Ten gol dał Lechowi duży spokój
Zanim jeszcze obie ekipy zeszły do szatni, goście wygrywali już 2:0. Sam gol padł w dość kontrowersyjnych okolicznościach, z dobitki po rzucie karnym, choć samo podyktowanie jedenastki za faul Paliwody na Szymczaku - było oczywiste.
Tyle że Kristoffer Velde nie pokonał Oczkowskiego z 11 m - bramkarz jego strzał obronił, a znacznie przed czasem w szesnastkę wbiegł Joel Pereira. Norweg trafił z dobitki - pytanie brzmiało, czy w tej sytuacji bramka powinna zostać uznana, czy jednak gospodarze powinni otrzymać rzut wolny pośredni. A została, choć główny sędzia Paweł Malec widział wszystko, a sędzia VAR Paweł Raczkowski nie interweniował.
W drugiej połowie bydgoszczanom pomysłu starczyło na jedną akcję, która dała jedyny celny strzał - z 18 metrów, głową, w wykonaniu Piotra Okuniewicza. Bednarek i tak miał problemy, jego interwencja zakończyła się rzutem rożnym.
Później zaś Lech już punktował Zawiszę - na 3:0 podwyższył młody skrzydłowy Filip Wilak, kończąc akcję Szymczaka, chwilę później trafił po raz drugi.
Wydarzeniem zaś był debiut w Lechu Aliego Gholizadeha - piłkarza, którego "Kolejorz" pozyskał na początku wakacji, a który kosztował go grubo ponad półtora miliona euro. Reprezentant Iranu z ostatniego mundialu w końcu wyleczył kontuzję, ma być sporą siłą poznaniaków na prawym skrzydle. Już w debiucie mógł zaliczyć asystę, ale Wilak zmarnował w końcówce meczu jego znakomite dogranie.
1/16 finału
31.10.2023
21:00
Składy drużyn
- 88'
- 73'
- 63'
- 63'
- 73'
- 88'
- 76'
- 65'
- 42' 65'
- 67'
- 65'
- 24' 76'
- 64' 70'
Rezerwowi
- 88'
- 63'
- 63'
- 73'
- 88'
- 65'
- 76'
- 65'
- 65'
- 76'