Partner merytoryczny: Eleven Sports

Zawisza Bydgoszcz - Lech Poznań 1-0 w 24. kolejce Ekstraklasy

Ostatni w tabeli piłkarze Zawiszy Bydgoszcz zdecydowanie zasługują na miano "rycerzy wiosny". Podopieczni Mariusza Rumaka nie stracili gola już w piątym meczu z rzędu, a po raz trzeci wygrali. Tym razem zdjęli skalp z walczącego o mistrzostwo Polski Lecha Poznań.

Josip Bariszić (numer 90) strzelił jedynego gola meczu Zawisza - Lech
Josip Bariszić (numer 90) strzelił jedynego gola meczu Zawisza - Lech/Tytus Żmijewski/PAP

Zawisza wygrał 1-0 po golu Josipa Bariszicia. Lech stracił trzeciego gola w tej rundzie i znów po stałym fragmencie gry. Z rzutu rożnego dośrodkował Alvarinho, piłkę głową zagrał przed bramkę Andre Micael, a Chorwat z metra wbił ją do siatki. Patrząc na całe spotkanie, Zawisza na tę bramkę zasłużył, bo był lepszy od Lecha. Inna sprawa, że goście sami sobie utrudnili zadanie. Zastępujący Łukasza Trałkę Arnaud Djoum za dwa faule w środkowej strefie zobaczył dwie żółte kartki - pierwsza w 18. minucie, drugą w 25. Od tego momentu "Kolejorz", który wcześniej nie dopuszczał Zawiszy przed swoją bramkę, stracił inicjatywę.

Lech miał też pecha, bo z powodu kontuzji boisko opuścił Paulus Arajuuri (zastąpił go Tamas Kadar), a trener Maciej Skorża nie chciał robić drugiej zmiany. Na pozycję defensywnego pomocnika cofnął więc Kaspra Haemaelaeinena, ale to spowodowało dziurę w środkowej strefie. Starał się ją załatać Zaur Sadajew, ale sam niewiele mógł zrobić. Środek pola zdecydowanie należał do duetu Iwan Majewski - Kamil Drygas. Ten pierwszy spisywał się wyśmienicie, drugi w pierwszej połowie zobaczył żółtą kartkę i na drugą połowę już nie wyszedł. Trener Rumak nie chciał ryzykować kolejnego osłabienia.

Po zejściu Djouma Zawisza uzyskał przewagę. Gospodarze rozciągali grę na skrzydła, tam przewagę wyrabiali Alvarinho i Bartłomiej Pawłowski. Ten drugi trzy miesiące temu grał przeciwko Lechowi w barwach Lechii Gdańsk i był najgorszy na boisku. Teraz widać, że wraca do dawnej formy. Zawisza w końcu zdobył gola, a Lech miał tylko jedną szansę przed przerwą by wyrównać. Marcin Kamiński sam rozpoczął akcję gości, przebiegł całe boisko i po dośrodkowaniu Lovrencsicsa niewiele się pomylił po uderzeniu głową.

W drugiej połowie Zawisza kontrolował grę, miał sytuacje bramkowe (Alvarinho obok słupka, Ziajka nad bramką, Bartłomiej Pałowski obok niej), a mimo to w samej końcówce mógł stracić prowadzenie! W 85. minucie po mocnym strzale z dystansu Gergoe Lovrencsicsa piłka odbiła się od poprzeczki. Chwilę później znakomitą okazję zmarnował Giorgi Alawerdaszwili, następnie z bliska w bramkę nie trafił mało aktywny Haemaelaeinen, aż wreszcie w doliczonym czasie za słabo po rzucie wolnym główkował Marcin Kamiński. Zawisza dowiózł wygraną do końca i do Ruchu Chorzów traci już tylko cztery punkty. Lech za to stracił drugą pozycję na rzecz Jagiellonii, a już jutro jego strata do Legii Warszawa może powiększyć się do ośmiu punktów.

Andrzej Grupa

Mariusz Rumak (trener Zawiszy Bydgoszcz): - Wiedzieliśmy, że Lech jest najlepszym z zespołów, z którymi do tej pory przyszło nam się zmierzyć, i to było widać zdecydowanie. Czerwona kartka z pierwszej połowy tak naprawdę ułożyła to spotkanie i na szczęście udało nam się zdobyć bramkę. Tydzień temu my graliśmy w dziesięciu, a Wisła w jedenastu. Dziś to my mieliśmy przewagę. Cieszę, się, że moi piłkarze wykonywali założenia taktyczne. Bardzo trudno było sobie stworzyć sytuacje szczególnie w drugiej połowie, bo kiedy już prowadziliśmy atak pozycyjny, Lech się dobrze bronił. W końcówce rywale wyszli wyżej, stworzyli sobie sytuacje, ale dzięki temu i my wyprowadziliśmy trzy kontrataki. Mogliśmy jeden z nich lepiej rozwiązać i mecz nie byłby wtedy tak nerwowy do ostatnich minut.

- Trzeba przyznać, że mieliśmy szczęście gdy po uderzeniu Gergo Lovrencsicsa piłka uderzyła w poprzeczkę. Cieszę się, że w piątym meczu nie straciliśmy bramki i trzeci raz z rzędu wygraliśmy. Bardzo spokojnie patrzymy na to, co się dzieje. Teraz najważniejszy dla nas jest mecz z Ruchem Chorzów, zespołem, z którym bezpośrednio walczymy o utrzymanie. Cieszę się, że wszyscy zawodnicy są zdrowi, żaden z tych, którzy byli zagrożeni kartkami, nie wypadł ze składu, więc optymistycznie patrzymy w przyszłość.

Maciej Skorża (trener Lecha Poznań): - Są takie mecze, gdzie realizuje się scenariusz, którego nie jesteś w stanie przewidzieć i to, jak zareagujesz, zadecyduje, czy będziesz się cieszył czy nie. Dziś było za dużo tych niekorzystnych dla nas zdarzeń w czasie pierwszej połowy i nie potrafiliśmy na to zareagować. Mam tu na myśli kontuzję Paulusa Arajuuri, szybka zmiana na Kadara i za chwilę czerwona kartka. Nie zdążyliśmy jeszcze tak naprawdę ustawić naszych szeregów, a już musieliśmy radzić sobie w dziesięciu. To był kluczowy moment, ponieważ zbyt głęboko cofnęliśmy się i pozwoliliśmy Zawiszy na stworzenie zagrożenia pod naszą bramką. Stały fragment, wydawałoby się rzecz, którą powinniśmy w pełni kontrolować, zadecydował o dzisiejszym wyniku spotkania.

- W drugiej połowie dokonałem zmiany Szymka Pawłowskiego na Darka Formellę. Chciałem wprowadzić szybszego zawodnika, z bardzo dobrymi parametrami wydolnościowymi, bo było wiadomo, że będziemy musieli biegać za jednego zawodnika więcej. Mieliśmy niewyraźny trochę początek, ale końcówka spotkania, to taki okres gry, za który mogę pochwalić moją drużynę. Zagraliśmy z zębem i stworzyliśmy sobie wystarczająco dużo sytuacji, żeby zremisować. Jednak jeśli nie masz szczęścia, to nic na to nie poradzisz. Zawód, cisza i smutna atmosfera w naszej szatni, tym bardziej, jak masz ambicje walczyć o najwyższe trofea, a przegrywasz z drużyną, która jest w niższych rejonach tabeli. To zawsze boli. Gratuluję Zawiszy bardzo ambitnej postawy, mądrej gry i trzech punktów.

Zawisza Bydgoszcz - Lech Poznań 1-0 (1-0)

Bramka - Bariszić (33.).

Zawisza: Sandomierski - Wójcicki, Marić, Andre Micael, Ziajka ŻK - Alvarinho (71. S. Kamiński), Drygas ŻK (46. Predescu), Majewski, Mica ŻK, B. Pawłowski (86. Alawerdaszwili) - Bariszić.

Lech: Gostomski - Kędziora, M. Kamiński, Arajuuri (24. Kadar), Douglas ŻK - Lovrencsics, Djoum ŻK-CzK (25.), Linetty, Haemaelaeinen, Sz. Pawłowski (46. Formella) - Sadajew (63. Kownacki).

Sędziował: Tomasz Kwiatkowski z Warszawy. Widzów: 4893.

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem