Co bardziej zaskakujące, Francuz dodał, że bramki, które strzelał wtedy dla ekipy Arsena Wengera zdobywał... w duchu zemsty na kibicach. Anelka bym rozczarowany tym, że fani zasiadający jeszcze wtedy na Highbury, nie uważali Francuza za godnego następcę Iana Wrighta. - Tuż po starcie sezonu był plebiscyt na ten temat, ponieważ zająłem miejsce Wrighta - tłumaczy piłkarz. - Byłem przekonany, że kibice chcieli mnie widzieć w tej roli, ale wyniki były dla mnie ciosem - wspomina Francuz. - Poczułem, że wszystko robię na marne - dodał. - Pomyślałem sobie wtedy, "więc tak to jest, tak mi dziękujecie?". Ok, zobaczycie co teraz będzie. Będę grał, strzelał gole, a kiedy będziecie skandować "Anelka, Anelka" odejdę z klubu - opowiada reprezentant Francji. - Dokładnie tak zrobiłem. Byłem sfrustrowany taką sytuacją - mówi z goryczą. Podczas pobytu w Arsenalu Anelka wdał się w konflikt z Dennisem Bergkampem i Markiem Overmansem. Zarzucił Holendrom, że ignorują go na boisku. Potem zaatakował wiceprezea klubu, David'a Dein'a za to, że myśli tylko o pieniądzach. Po odejściu z klubu kibice ochrzcili Anelkę przydomkiem "Le Sulk", co w wolnym tłumaczeniu znaczy "obrażalski". Czasem krnąbrny charakter piłkarza chowa się w cieniu i daje znać o sobie poczucie skruchy. Tak było w przypadku Arsena Wengera. Anelka wie, że źle potraktował menedżera w chwili odejścia z klubu. - Nie chcę powiedzieć, że wstydzę się tego, ale nie powiedziałem mu wprost, co czuję i dlaczego chcę odejść. To było coś w rodzaju zdrady. Nie chciałem mu tego powiedzieć, ponieważ był kimś nadzwyczajnym w moim życiu - tłumaczy. Wenger dalej jest pełen podziwu dla umiejętności Anelki, ale przyznaje też, że to ostatni gwizdek dla piłkarza. - Może zaznaczyć się w historii futbolu, tym co zrobi w ostatnim etapie swojej kariery - przestrzega doświadczony szkoleniowiec.