Jan Tomaszewski może mieć satysfakcję. "Tłumaczyłem, żeby puknęli się w te łby"
Podpisaniem kontraktu z FC Barceloną przez Wojciecha Szczęsnego żyła cała sportowa Polska. Wśród głosów pełnych optymizmu nie brakowało jednak tych, którzy krytycznie podchodzili do wznowienia kariery przez reprezentanta Polski. Jedną z takich osób był Jan Tomaszewski. - Ja byłem jednym z niewielu, który apelował do tych patriotów-idiotów ekspertów, żeby schłodzili sobie głowy - mówi po prawie trzech miesiącach, a tymczasem bramkarz... wciąż czeka na debiut.
Powrót Wojciecha Szczęsnego z emerytury i angaż w FC Barcelonie wywołał ogromne emocje wśród polskich kibiców i ekspertów. Na początku co chwilę powtarzały się pytania, kiedy Polak zadebiutuje w bramce Dumy Katalonii, z czasem zaczęły padać coraz rzadziej. Szybko bowiem stało się jasne, że nie zostanie numerem jeden w zespole. 34-latek wciąż nie dostał swojej szansy od Hansiego Flicka.
- Po co wracał? - pyta po prawie trzech miesiącach Jan Tomaszewski, były bramkarz reprezentacji Polski, na łamach Super Expressu.
- Trzeba najpierw oddać królowi, co królewskie. Był świetnym bramkarzem i nas niejednokrotnie ratował. Zakończył karierę i miał do tego pełne prawo. Nagle okazało się, że ni z gruchy, ni z pietruchy, ją wznowił! Popełnił nieprawdopodobny błąd, bo nie wchodzi się do tej samej rzeki! I siedzi na ławie, bo gra ulubieniec drużyny, czyli Pena - nie owija w bawełnę. W wigilię postanowił bowiem przyznać 34-latkowi symboliczną "rózgę".
Przy okazji oberwało się też ekspertom, którym nie brakowało optymizmu, gdy Polak trafiał do Barcelony.
Wszyscy mówili: "olaboga, będzie bronił!". Ja byłem jednym z niewielu, który apelował do tych patriotów-idiotów ekspertów, żeby schłodzili sobie głowy. Tłumaczyłem, żeby puknęli się w te durne łby
- mówi dosadnie Jan Tomaszewski, który wspomnianą "rózgą" nagrodził nie tylko Wojciecha Szczęsnego.
Jan Tomaszewski rozdał rózgi. Nie oszczędził ich nawet na święta
Nie zostawił też suchej nitki na Michale Probierzu. - Przez niego spadliśmy z hukiem do Dywizji B Ligi Narodów. Nie dość, żeśmy spadli, to straciliśmy kilkanaście milionów złotych, bo nie zagramy w barażach o utrzymanie w Lidze Narodów. I się skompromitowaliśmy - grzmi.
Nie oszczędził też Pawła Dawidowicza. - Popełniał karygodne błędy, które rzutowały na końcowych wynikach drużyny. Szczególnie z Chorwacją grał fatalnie, wręcz katastrofalnie (...). Trzeba mu powiedzieć, że dziękujemy bardzo, ale reprezentacja to jest ten wyższy szczebel. Nadajesz się do pewnego poziomu, ale nie na reprezentację - twierdzi były bramkarz.