W sezonie 2015/16, kiedy drużyna z Górnego Śląska pod wodzą Radoslava Latala sięgała po wicemistrzostwo Polski, zespół po 14 kolejkach miał 31 punktów i przewodził ligowej stawce. Teraz jest nieznacznie gorzej, ale i tak wynik drużyny prowadzonej przez Waldemara Fornalika może imponować. Nie chodzi nawet o wynik, ale o grę zespołu, który przecież w poprzednim sezonie do ostatniej kolejki walczył o utrzymanie się w gronie najlepszych. W piątek z Wisłą gliwiczanie grali szybko, z pomysłem i z polotem. Gdyby nie dobre interwencje Mateusza Lisa, to wygrana Piasta byłaby jeszcze bardziej imponująca. Jednym z bohaterów meczu był Patryk Dziczek. Młodzieżowy reprezentant Polski zdobył w I połowie swojego drugiego gola w tym sezonie, wykorzystując świetne dośrodkowanie z rzutu rożnego, w wykonaniu Toma Hateleya. Obaj w środku pola z Anglikiem "kasowali" też większą część ataków "Białej Gwiazdy". Po meczu Dziczek nie był jednak do końca zadowolony. - Na pewno szkoda tych niewykorzystanych sytuacji, bo stworzyliśmy ich naprawdę dużo. Zresztą jakbyśmy w pierwszej połowie strzelili bramkę na dwa czy trzy do zera, to ten mecz wyglądałby zupełnie inaczej, spokojniej. Inna rzecz, że trener wpuszcza Patryka Sokołowskiego w drugiej połowie i on znowu zdobywa bramkę. Wygrywamy, cieszy to nas, a z drugiej strony jest niedosyt, że nie wykorzystujemy tylu sytuacji. Trzeba się jednak cieszyć, że je stwarzamy i że one są - podkreślał po meczu pomocnik Piasta. Forma Dziczka może cieszyć w kontekście barażowych meczów naszych "Orłów" z Portugalią, które "Biało-Czerwoni" rozegrają 16 i 20 listopada. Stawką jest awans do młodzieżowych mistrzostw Europy i walka o olimpijskie paszporty. Co do Piasta, to teraz czeka go wyjazdowe spotkanie do Kielc. Jeśli i z Koroną uda się wygrać, to będzie to świetne ukoronowanie tak udanej dla jedenastki z Gliwic jesieni. Mecz z kielczanami w niedzielę 11 listopada. Michał Zichlarz, Gliwice