Partner merytoryczny: Eleven Sports

Wielki powrót polskiej gwiazdy NBA. Popis Sochana nie wystarczył. Odpadają z pucharu

Po miesięcznej przerwie, z zielonymi włosami i ogromną chęcią do gry Jeremy Sochan wreszcie wrócił na parkiet. A jak wracać, to z przytupem. Po trzynastu opuszczonych spotkaniach Polak już na start popisał się w meczu z Phoenix Suns i skompletował double-double. Świetna forma koszykarza na nic się jednak zdała. Jego San Antonio Spurs przegrali w Pucharze NBA i podobnie jak rywale pożegnali się z turniejem.

Jeremy Sochan po kontuzji wrócił do gry. Od razu z przytupem
Jeremy Sochan po kontuzji wrócił do gry. Od razu z przytupem/Chris Coduto/Getty Images/Getty Images

Kapitalny początek sezonu w wykonaniu Jeremiego Sochana został nagle przerwany 5 listopada. To właśnie wtedy, w meczu z Los Angeles Clippers, Polak musiał zejść z parkietu w drugiej kwarcie. Już wcześniej skarżył się na problemy z kciukiem, ale po próbie wybicia piłki Jamesowi Hardenowi te nasiliły się na tyle, że nie był w stanie kontynuować gry. Już kilka godzin później okazało się, że spełnił się czarny scenariusz - u koszykarza doszło do złamania paliczka bliższego. Niezbędna była operacja.

Dla 21-latka oznaczało to przerwę w grze. Spekulowano, że ta potrwa około miesiąca i prawie dokładnie po takim czasie, bo bez jednego dnia, koszykarz znów pojawił się w składzie San Antonio Spurs. Na start dostał tylko 22 minuty, ale wykorzystał je maksymalnie i pokazał, że kontuzja i trzynaście opuszczonych meczów nie wpłynęły na jego formę. 

Show na głowie, show na parkiecie. Udany powrót Polaka, ale to nie wystarczyło

Popisał się nie tylko wyrazistymi, zielonymi włosami. Mimo ograniczonego czasu, zdobył czternaście punktów i zanotował dwanaście zbiórek, w tym aż siedem w ataku, kompletując double-double. Do tego dołożył jeszcze dwie asysty, przechwyt i blok, a jakby tego było mało, nie zaliczył w pucharowym spotkaniu ani jednej straty. Wykorzystał pięć z dziesięciu oddanych rzutów z gry i cztery z ośmiu rzutów wolnych. I na tym jego powody do zadowolenia po powrocie do gry się kończą. 

W kapitalnym występie Jeremy'ego Sochana zabrakło powiem "kropki nad i". Jego San Antonio Spurs musieli uznać wyższość Phoenix Suns i przegrali na wyjeździe 93 do 104. Największy udział w poprowadzeniu gospodarzy do zwycięstwa miał Devin Booker, dla którego zdobyte w tym meczu 29 punktów miało wyjątkowy smak. W ten sposób przekroczył bowiem kolejną magiczną barierę w swojej karierze - ma ich już na swoim koncie zawrotną liczbę ponad 15 tys. 

Zarówno San Antonio Spurs, jak i Phoenix Sun, pożegnali się z Pucharem NBA - obie drużyny nie zdołały wyjść z grupy i awansować do ćwierćfinału. Kolejne mecze rozegrają 6 grudnia. O godzinie 2:00 polskiego czasu Polak i spółka zmierzą się z Chicago Bulls, zaś ich ostatnich rywali czeka wyjazdowe starcie z New Orleans Pelicans.

As Sportu 2024/INTERIA.PL/Interia pl

As Sportu 2024. Ewa Pajor kontra Aleksandra Kałucka. Kto zasługuje na awans? Zagłosuj!

Jeremy Sochan spisał się dobrze, ale jego Spurs i tak przegrali z Phoenix Suns/Chris Coduto/Getty Images
Bolesne zderzenie siatkarza z Zawiercia. Przeszkodził... sędzia. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem