Pożegnanie Tomasza Marczyńskiego zaplanowane na podjeździe pod Kocierz miało dla wielu słodko-gorzki smak. Polski kolarz, który przez lata dawał wszystkim kibicom mnóstwo emocji, został uczczony przez fanów w miejscu, gdzie dwa lata temu zalany łzami dojeżdżał na etapie żałoby po śmierci swojego kolegi z zespołu Bjoerga Lambrechta. To był etap, który wszyscy chcieliby zapomnieć. I może to dobrze, że ten podjazd będzie teraz kojarzył się również z fetą urządzoną jednemu z najlepszych zawodników w kraju w XXI wieku. Fetą można nazwać też to, co działo się wokół Tour de Pologne Junior. W Bielsku-Białej odbywał się kolejny etap tej imprezy, która jest jednym z największych sukcesów organizatorów naszego narodowego touru. Tłumy dzieciaków ścigające się na rowerach, mnóstwo uśmiechów i radości, nawet wśród tych, którym wygrać się nie udało. Jeżeli to prawda, że "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie", to ta kolarska akurat może z optymizmem patrzeć w przyszłość. Chociaż patrząc na teraźniejszość tej dyscypliny w naszym kraju, zbyt wielu powodów do optymizmu nie ma. Przy czym to akurat związku z Tour de Pologne za dużego nie ma. Przez kilka etapów zachwycaliśmy się wręcz "bajkowymi" widokami podczas etapów prowadzonych po wschodniej części naszego kraju. W Bielsku-Białej właściwie tego słowa nie trzeba nawet brać w cudzysłów, bowiem w tym mieście powstają, na pamiątkę produkcji stworzonych w tamtejszym Studiu Filmów Rysunkowych, pomniki bohaterów znanych przed laty kreskówek. Są już Reksio, Bolek i Lolek, Pampalini łowca zwierząt, Smok Wawelski i Bartolini Bartłomiej herbu Zielona Pietruszka, czyli kucharz z Porwania Baltazara Gąbki. Niebawem zresztą dołączy kolejna postać właśnie z tej bajki, słynny Szpieg z Krainy Deszczowców, któremu towarzyszyć ma Myping. W Bielsku-Białej odbywają się już zawody o Puchar Rowerowy Reksia, może wkrótce uda się stworzyć jakiś wieloetapowy, bajkowy wyścig? Koszulka najaktywniejszego im. Baltazara Gąbki byłaby łakomym kąskiem. Z pewnością po tegorocznej edycji organizatorzy Tour de Pologne będą mieli pozytywny ból głowy, bo te "nowe" odcinki doskonale się sprawdziły, a przecież miasta, które w tym roku nie goszczą wyścigu, z całą pewnością nie porzuciły chęci organizacji etapów u siebie w kolejnych latach. A przecież w "poczekalni" są jeszcze inni, którzy dopiero czekają na swoją szansę. Zaczyna się robić tłoczno i trudno będzie zmieścić wszystkich chętnych. Może warto wrócić do idei kobiecego wyścigu i zagospodarować jak najwięcej miast? Na pewno na finisz w Bielsku-Białej chętnie wróciłby po dzisiejszym dniu Nikias Arndt, który dwa lata czekał na wygraną w WorldTourze. Doczekał się w Polsce i na mecie był z całą pewnością najbardziej zadowolonym zawodnikiem w peletonie. Nawet Joao Almeida, który utrzymał prowadzenie w "generalce" nie tryskał taką radością, jak zawodnik Team DSM. Na drugim biegunie był Michał Kwiatkowski, wyraźnie rozgoryczony tym, że już dwa razy nie potrafił spuentować pracy swoich kolegów. O ile w Przemyślu mógł na nich narzekać, o tyle wczoraj i dziś wywiązali się ze swojej roboty znakomicie. Może do trzech razy sztuka? "Kwiato" wierzy, reszta też powinna. Niczym w arcydziele norweskiego kompozytora Edvarda Griega do "groty Króla Gór" wkroczył Łukasz Owsian, który zatriumfował w klasyfikacji na najlepszego górala całego wyścigu. Ten kolarz kiedyś w bardzo pechowy sposób stracił "koszul" w samej końcówce Tour de Pologne, ale w tym roku już nie pozwolił, aby cokolwiek lub ktokolwiek odebrało mu ten sukces. Reprezentacja Polski przyjechała na ten wyścig właśnie po koszulki i dzięki Owsianowi swój cel zrealizowała. Drugim był jakiś etapowy triumf i niestety, jak w piosence Grzegorza Turnaua, "A ja czekam i czekam, i czekam, i tylko Ciebie wciąż wołam Ciebie wzywam z daleka". Może jutro, choć szans coraz mniej. Przed peletonem dwa decydujące etapy w tym jazda indywidualna na czas, której jakiś czas nie oglądaliśmy na Tour de Pologne. Kibice zgromadzeni przy trasie będą mieli okazję zobaczyć zawodników w nieco innym rynsztunku i na rowerach przystosowanych do samotnej walki z czasem. Start i meta umieszczone będą przy jednej z najbardziej charakterystycznych budowli tego miasta, czyli katowickiego Spodka. Kiedyś wizytował go sam Fildel Castro, a jego wytrzymałość testowało cztery tysiące żołnierzy, którzy jednocześnie skakali i tupali. Przetrwał i teraz będzie świadkiem decydującej o zwycięstwie w 78. Tour de Pologne batalii.