Mateusz Golas osiągnął sukces, jakiego w polskim badmintonie w gronie juniorów jeszcze nie było. Wywalczył złoty medal mistrzostw Europy w tej kategorii wiekowej w singlu. To bez dwóch zdań wielka nadzieja polskiego badmintona, który po latach posuchy, ma znowu szansę na to, by coś znaczyć na arenie międzynarodowej. Historyczny sukces 17-letniego Polaka. To wielka nadzieja Wielki sukces polskiego badmintonisty - Ten sukces jest efektem pracy, jaką wykonaliśmy w kilku ostatnich latach. Postawiliśmy na odmłodzenie kadry i szkolenie. Do sztabu trenerskiego ściągnąłem prawie wszystkich wybitnych zawodników sprzed lat. Robimy swoje i są tego efekty. Odnieśliśmy historyczny sukcesu, choć zdajemy sobie sprawę z tego, że na razie w gronie juniorów, ale to pokazuje, że potrafimy - powiedział Marek Krajewski, prezes Polskiego Związku Badmintona, w rozmowie z Interia Sport. Dla niego to kolejna kadencja na stanowisku prezesa związku. Miał przerwę, kiedy wybory wygrał ktoś inny, ale wrócił. Poprzednim razem, kiedy szefował polskiemu badmintonowi, to mistrzami Europy w mikście byli Robert Mateusiak i Nadieżda Zięba. Były też dwa piąte miejsca igrzysk olimpijskich w Londynie (2012) i Rio de Janeiro (2016). W obu przypadkach dotyczyło to Mateusiaka i Zięby. - Jak widać, sukcesy polskiego badmintona są trochę ze mną związane - śmiał się Krajewski. Rodzice i zawodnicy składali się na wyjazd. "Minister Nitras odgryza się na młodych zawodnikach" Odkąd ministrem sportu został Sławomir Nitras, to PZBad. ma pod górkę. Resort zarzuca związkowi niezgodne z prawem wykorzystanie środków i nakazał ich zwrot. PZBad. nie zamierza ustąpić. Cała ta sytuacja uderza w sportowców. - Jednocześnie w realu pokazujemy, jak wygląda wspieranie zawodników. Mówimy tu teraz tylko o faktach. Czegoś takiego nie powinno być w sporcie. Minister Nitras ma coś do mnie, ale odgryza się na młodych zawodnikach. To jest najgorsze. My pokazujemy, że szkolenie u nas idzie we właściwym kierunku. Osiągamy sukcesy. Jakie to ma znaczenie, czy ministrowi podoba się to, kto jest w zarządzie. Jesteśmy przecież po permanentnych kontrolach, a kolejna zacznie się w kolejnym tygodniu. To jawne nękanie. Jeśli minister chce, by zmienił się zarząd, to niech to powie. Nie jestem prezesem, który żyje z badmintona. Poświęcam temu swój prywatny czas, a trafił się taki szkodnik sportu i mści się na zawodnikach. Ja sobie poradzę w życiu, ale w tym wypadku mówimy o zachwianiu kariery zawodników. To jest sport i nie może być tak, ze raz dostaniemy środki, a raz nie. Musi być zachowana ciągłość - dodał.