Był to wielki powrót polskiego zawodnika, który wystartował dopiero drugi raz po sześciotygodniowej przerwie spowodowanej wypadkiem. "Jestem zadowolony, choć to nie jest jeszcze pełnia moich możliwości. Oceniam, że jestem w tej chwili przygotowany na 70 procent. Ciągle jeszcze odczuwam skutki kontuzji, w której złamałem poważnie kości twarzy" - powiedział Tadeusz Błażusiak. Polak rozpoczął zawody od rewelacyjnego czasu jednego okrążenia - osiągnął czas 47 s (był aż o 1 sekundę szybszy od drugiego zawodnika). Bez problemu przejechał także bieg eliminacyjny, który odrzucał słabszych zawodników. Błażusiak wygrał go, mając prawie pół okrążenia przewagi nad drugim zawodnikiem na mecie. Dzięki temu awansował do ścisłego finału zawodów. Finał był popisem urodzonego w Nowym Targu "Taddy'ego". Zaczęło się pechowo, na pierwszym zakręcie Błażusiak został zamknięty w tłumie zawodników, pechowo najechał na przeszkodę - leżącą w poprzek belkę - i upadł. Jednak Polak błyskawicznie podniósł się i mimo lekko skręconego nadgarstka popędził dalej. Na następnym zakręcie przebił się na czwartą pozycję, a pod koniec pierwszego okrążenia był już drugi Na trzecim kółku Polak wyprzedził lidera zawodów Richarda Dietricha i uciekł przeciwnikom. Szybko zaczął dublować innych zawodników, przez co musiał nieco zwolnić. Mimo to bez problemu utrzymał pierwszą pozycję do mety. Czołówka zawodów: 1. Tadeusz Błażusiak, 2. Jeff Aaron (USA), 3. Richard Dietrich (USA). W klasyfikacji generalnej Polak zajmuje czwartą pozycję (mimo nieobecności z powodu kontuzji w dwóch rundach). Ostatnia runda Maxxis Endurocross, także z udziałem Błażusiaka, odbędzie się 22 listopada w Las Vegas.