Francuz zapoznał się z matą już pod koniec pierwszej rundy, kiedy Inoue wystrzelił potężnym lewym sierpowym. Boyeaux padł jak kłoda i prawdopodobnie tylko gong uchronił go przed nokautem w tym starciu. Ponownie na macie pretendent znalazł się na początku trzeciej odsłony. Inoue trafił go potężnym lewym pod prawy łokieć, który zostawił grymas bólu na twarzy Boyeaux. Francuz usiłował ten ból przezwyciężyć, ale szybko dał za wygraną i po chwili przyklęknął bez ciosu. Zaraz wstał, lecz tylko po to, by ponownie paść po dwóch kolejnych uderzeniach w to samo miejsce. Francuz wykazał się hartem ducha i dźwignął się raz jeszcze. Po wznowieniu akcji zaczął uciekać po całym ringu, jednak "Potwór" w końcu go zamknął przy linach i wykończył serią potężnych ciosów na tułów. Boyeaux wylądował na macie, a sędzia tym razem już nawet nie liczył. 24-letni Inoue, jeden z najlepszych pięściarzy świata bez podziału na kategorie wagowe, już po raz siódmy obronił pas WBO. I po raz ostatni - po walce Japończyk potwierdził, że w przyszłym roku przenosi się do kategorii koguciej. - Mogę walczyć z każdym, z Tete, Yamanaką i całą resztą, mogę też boksować w USA albo Wielkiej Brytanii - oznajmił.