Tai Woffinden to jeden z zawodników cieszących się największą sympatią kibiców. Mimo że startuje pod brytyjską flagą, to wczesne lata swego dzieciństwa spędził w Australii, gdzie przesiąkł właściwym dla miejscowych luzem, którym emanuje po dziś dzień. Uśmiech na twarzy i rock-and-rollowy styl życia nie gryzły mu się jednak z ciężką pracą i profesjonalizmem. Ubiegła dekada w świecie czarnego sportu należała do niego - sięgał po indywidualne mistrzostwo świata w sezonach: 2013, 2015 i 2018. Woffinden - tylko nazwisko łączy go z mistrzem świata Kiedy jasnym stało się, że Betard Sparta nie będzie mogła korzystać w tym roku z usług zawieszonego Artioma Łaguty, we Wrocławiu zachowywano względny spokój. Tamtejsi kibice daliby sobie wówczas uciąć dowolną kończynę za to, że młodzi Bewley i Czugunow, a przede wszystkim Maciej Janowski i właśnie Woffinden bez problemu zastąpią świetnego Rosjanina. Niestety, te nadzieje spaliły na panewce. Czugunow notuje sinusoidalną formę - przeplata występy solidne z bardzo słabymi. Życiowy sezon Bewleya i typowy dla Janowskiego wysoki poziom byłyby wstanie przykryć pojedyncze wpadki Polaka rosyjskiego pochodzenia, ale cały ich trud niweczy Woffinden. Brytyjczyk jest zupełnie pogubiony. Próbował zmian w swym zapleczu sprzętowym, znalazł nowego tunera, ale jego wysiłki pełzną na niczym. Brytyjczyk legitymuje się dziś średnią biegopunktową na poziomie 1,750. Ostatni raz tak słabe statystyki miał w sezonie 2010, gdy jeszcze jako junior bronił barw Włókniarza Częstochowa. Na tegorocznej liście najskuteczniejszych żużlowców PGE Ekstraligi wyżej od Woffindena plasują się choćby: Chris Holder, Piotr Pawlicki, Kacper Woryna, Jarosław Hampel, a nawet Krzysztof Kasprzak! Kibice Sparty Wrocław wciąż jeszcze mają nadzieję na przebudzenie swego ukochanego zawodnika, ale coraz bardziej przypomina ona przysłowiową matkę głupich. Brytyjczyk przypomina trzykrotnego mistrza świata już tylko nazwiskiem. Sytuacja Woffindena zaczyna robić się o tyle nieciekawa, że jego problemy mogą wkrótce kosztować Betard Spartę udział w fazie play-off. Drużynowy mistrz Polski na przedostatnim miejscu tabeli? Choć brzmi to absurdalnie, to należy coraz poważniej liczyć się z tym scenariuszem. O ile GKM Grudziądz pokona u siebie Motor Lublin, to wszystko rozstrzygnie bezpośrednia potyczka wrocławsko-grudziądzka na Stadionie Olimpijskim. Jeśli Anglik zawali także ten mecz, to miłość łącząca go z wrocławskimi kibicami przejdzie naprawdę ciężką próbę.