Fogo Unia Leszno skończyła miniony sezon dużo poniżej oczekiwań. Wydawało się, że mistrz Polski znów powalczy o złoto, a tymczasem drużyna nie zdobyła żadnego medalu. Taki rezultat wynikał ze słabej postawy większości zawodników, gdyż prawie wszyscy pojechali poniżej oczekiwań. Piotr Pawlicki szczególnie rozczarował Zdecydowanie najbardziej zawiódł Piotr Pawlicki. W ostatnich trzech sezonach jeździł on ze skutecznością dwóch punktów na bieg, lecz tym razem jego średnia wyniosła zaledwie 1,67 punktu na wyścig. Z takim liderem Unia nie mogła liczyć na wiele. - Często wynik drużyny zależy od jednego zawodnika. W Unii jest to Pawlicki. Ten jednak był cieniem siebie z poprzednich sezonów. We wcześniejszych latach Piotr radził sobie szczególnie dobrze podczas fazy play-off. Oprócz przywożenia wielu punktów jeździł też bardzo drużynowo. W ostatnim sezonie walczył jednak sam ze sobą - sezon w wykonaniu żużlowca opisał Jan Krzystyniak. Unia Leszno będzie miała pożytek z Pawlickiego? Mimo tego klub zaufał wychowankowi. W ten sposób Pawlicki wziął na siebie duży ciężar, bo najpewniej jego dyspozycja jeszcze bardziej wpłynie na rezultat zespołu. - Teraz głównie od niego zależy, jak zaprezentuje się Unia. Tym bardziej że odszedł Sajfutdinow, który poza minionym sezonem był "pewniakiem" - stwierdził Krzystyniak. Co ciekawe, przy podpisaniu nowej umowy Pawlicki wywalczył sporą podwyżkę. Nasz rozmówca ma nadzieję, że to nie stanowi dla żużlowca głównej motywacji do lepszej jazdy. - Jeśli wyższa kwota ma być motorem napędowym, to dla mnie taki zawodnik nie jest sportowcem. Kiedyś liczył się przede wszystkim wynik i to on był ważniejszy od pieniędzy - powiedział były żużlowiec. Pytanie jednak, czy młodszego z braci Pawlickich stać jeszcze na bycie liderem. Wiele lat mówi się o jego wielkim talencie i o tym, że powinien on walczyć o najwyższe cele. - Też uważałem, że Pawlicki to zawodnik, który powinien jeździć w Grand Prix. To powinno być jego miejsce. By osiągnąć dobry wyniki, trzeba jednak oddać się dyscyplinie w pełni - ocenił Krzystyniak. Z zapowiedzi wiele nie wynika, a rok 2021 tylko to potwierdził. Obecnie ekspert nie jest przekonany, czy leszczynianin wejdzie na poziom światowej czołówki. - Boję się powiedzieć, że jego forma będzie wyższa niż przed rokiem. Nie jestem w stanie dać takiej tezy. Muszę go zobaczyć w tym roku. Obawiam się, że wpadł on w stagnację. A jeśli z niej nie wyjdzie, to znów osiągnie słaby rezultat - powiedział rozmówca.