Partner merytoryczny: Eleven Sports

No i co teraz, pani Collins? Amerykanka odpowiedź dostała na korcie

O Danielle Collins jest w ostatnich dniach głośno, ale nie z powodu jej świetnej gry, bo meczu nie wygrała już od lipca zeszłego roku. W każdej sytuacji stara się podkreślić, jaka to konsekwentna jest w swojej niechęci do Igi Świątek, od porażki z którą zaczęła się jej fatalna seria. I ta seria trwa: w turnieju WTA 500 w Adelajdzie Amerykanka przegrała też z wracającą po kontuzji Ons Jabeur, 6:7 (6), 2:6. A na końcu musiała jeszcze uścisnąć rękę polskiej arbiter Marty Mrozińskiej, która się nawet nie uśmiechnęła.

Danielle Collins od końca lipca zeszłego roku nie wygrała meczu. Więcej do powiedzenia ma poza kortem, głównie ws. Igi Świątek
Danielle Collins od końca lipca zeszłego roku nie wygrała meczu. Więcej do powiedzenia ma poza kortem, głównie ws. Igi Świątek/MINAS PANAGIOTAKIS / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / GETTY IMAGES VIA AFP/AFP

Była dwukrotna wielkoszlemowa mistrzyni Swietłana Kuzniecowa, znana z regularnego ogrywania Agnieszki Radwańskiej, nazwała Danielle Collins "Nickiem Kyrgiosem w WTA". Australijczyk słynie w ostatnim czasie z kontrowersyjnych wypowiedzi zwłaszcza pod adresem Jannika Sinnera i Igi Światek, ich spraw dopingowych. Regularnie komentuje w swoich mediach społecznościowych, choć mało kto traktuje go poważnie. Jednocześnie próbuje wrócić do wielkiego tenisa, a był przecież finalistą Wimbledonu, po długiej przerwie - na razie udaje mu się to średnio.

Sytuacja Danielle Collins jest trochę inna. Swój najlepszy okres miała wiosną zeszłego roku, gdy wygrała turnieje w Miami i Charleston - dziś to niemal jej połowa całego rankingowego dorobku, pozwalająca być w okolicach 10. miejsca na świecie. Wiele wskazuje jednak na to, że ten dobry czas się kończy.

Na korcie 31-letnia zawodniczka bowiem nie błyszczy, ostatni mecz wygrała w trzeciej rundzie olimpijskich zmagań w Paryżu z Camillą Osorio. A później przyszło pamiętne spotkanie z Igą Świątek, w którym skreczowała w trzecim secie. I zaraz po tym starciu zarzuciła Polce, że jest nieszczera. Rozpoczęła się opera mydlana pod tytułem "Danielle Collins nie lubi Igi Świątek". Być może wpływ na to miały liczne porażki z Polką, być może chce po prostu stałego rozgłosu.

A tego rozgłosu pragnęła już wiosną, gdy nagle ogłosiła, że to jej ostatni sezon, bo "żyje z przewlekłą chorobą zapalną, która wpływa na zdolność zajścia w ciążę". Mowa tu o reumatoidalnym zapaleniu stawów. Kariery nie zakończyła, gra dalej, lubi wygodne sytuacje. Jak choćby w United Cup, gdzie zgłosiła chęć reprezentowania USA, choć bez większej szansy do wyjścia na kort, przy obecności Coco Gauff.  Nie przeszkodziło to jej w zarobieniu ok. 250 tys. dolarów, gdzie już 210 tys. miała zagwarantowane za sam przyjazd.

WTA 500 w Adelajdzie. Danielle Collins pokonana przez Ons Jabeur. Czarna seria Amerykanki trwa

Na korcie jest jednak gorzej - i to dużo gorzej. Zaczęło się od porażki z Igą Świątek w Paryżu, później były przegrane mecze z Eriką Andriejewą w Monterrey, Caroline Dolehide w US Open i Olivią Gadecki w Guadalajarze. Po tym turnieju zrobiła dwumiesięczną przerwę, by w Billie Jean King Cup przegrać też starcie z Rebeccą Sramkovą.

Ons Jabeur/William West/AFP

Nowy sezon zaczęła więc oficjalnie w Adelajdzie, tu została rozstawiona z numerem czwartym. Po drugiej stronie kortu znalazła się zaś zawodniczka bardziej utytułowana, ale też bardziej ostatnio doświadczona przez kontuzje: Ons Jabeur. 

Tunezyjka musiała prosić o dziką kartę, by uniknąć gry w eliminacjach. A pauzowała aż od połowy sierpnia, swój ostatni mecz wygrała jeszcze w Wimbledonie. To ogromny szmat czasu, ale już w Brisbane doświadczona zawodniczka pokazała, że może znów być wśród najlepszych. Wygrała trzy spotkania, zanim zatrzymała ją, po zaciętym spotkaniu, Mirra Andriejewa.

W starciu z Collins Tunezyjka momentami błyszczała jak za czasów, gdy dochodziła do finałów Wimbledonu czy US Open. Efektowne zagrania bekhendem, świetna technika, antycypacja przy siatce, ale i doślizgi. Potrafiła też "bawić się z kibicami", odpowiednio reagować. 

Collins zaś nie grała źle, momentami naprawdę dobrze - dużo lepiej się można było spodziewać po tak długiej przerwie. Odrobiła stratę przełamania, odskoczyła na 5:3, miała szansę wyserwować pierwszego seta.

Danielle Collins w meczu z Ons Jabeur/Sarah Reed/Getty Images

I Jabeur wyszła z tych opresji, a w tie-breaku jednak okazała się lepsza. Minimalnie, choć sama zawaliła wcześniej sprawę, gdy mogła smeczować piłkę po zagraniu Collins, a ją puściła. Amerykanka przegrywała wtedy 4:6, dostała drugie życie. Nie wykorzystała go jednak.

W drugiej partii przez pięć gemów lepsza była zawodniczka serwująca. Aż wreszcie przy wyniku 3:2 Jabeur przełamałą rywalkę. A później jeszcze raz - i awansowała do drugiej rundy. W niej w środę zmierzy się z Julią Putincewą.

Adelaide (K)
1/16 finału
07.01.2025
11:15
Wszystko o meczu
Danielle Collins: Miałam trzygodzinne drgawki całego ciała/Polsat Sport/Polsat Sport
Danielle Collins/TAKUYA MATSUMOTO/AFP
Ons Jabeur/DIMITAR DILKOFF / AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem