Koniec taktycznych gierek. Rewolucja w skokach potwierdzona
To bez dwóch zdań największa zmiana w Pucharze Świata w skokach narciarskich od lat. Jedni uważają, że to rewolucja, inni, że kosmetyka. Wcześniej skoczkowie mogli używać dowolnej liczby kombinezonów, ale teraz Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) ograniczyła ich maksymalną liczbę do dziesięciu w sezonie. Mało tego. Jeden kombinezon będzie obowiązywał w czasie całego dnia. Wszystkie sztaby mają teraz nad czym myśleć. Nie będzie już miejsca na pomyłkę, jeśli chodzi o dobór materiału. Dla wszystkich to będzie nowość, ale też wielkie wyzwanie. Próbkę tego mieliśmy już latem. Zimą jednak sezon będzie trwał znacznie dłużej.
W czasie Letniego Grand Prix skoczkowie mogli skorzystać maksymalnie z czterech kombinezonów. Dodatkowe limity zakładały użycie dwóch strojów podczas jednego weekendu, w tym tylko jednego w dniu konkursowym. Kombinezony zawierają kilka czipów, na podstawie których weryfikuje się numer kombinezonu i to, do kogo on należy.
W Pucharze Świata każda z ekip będzie mogła skorzystać z maksymalnie 10 kombinezonów. Wszystkie muszą przejść pozytywnie kontrole FIS i zostać zaczipowane z wyprzedzeniem.
Skoki narciarskie. Gra taktyczna. "Nie obudzić się z ręką w nocniku"
W pierwszym zimowym periodzie, który obejmuje pięć weekendów (Lillehammer, Ruka, Wisła, Titisee-Neustadt i Engelberg), każdy sztab będzie miał prawo zgłosić maksymalnie cztery kombinezony, co wcale nie znaczy, że od razu wykorzysta cały limit. Gdyby tak zrobił, to wówczas zamknąłby sobie pole manewru na wypadek, gdyby trzeba było szukać innego materiału albo gdyby któraś z ekip nagle zastosowała trik, który dałby jej przewagę. Oczywiście w ramach przepisów.
Trzeba będzie teraz podchodzić do doboru kombinezonów taktycznie. Wykorzystując pulę od razu, może się okazać po kolejnych konkursach, że inni na coś wpadli, a my już nie będziemy mieli możliwości dokonania zmiany. Dlatego tak istotna będzie w tym sezonie strategia
~ zauważył Dawid Kubacki.
- Na szczęście od kombinezonów mamy w kadrze ekspertów i nie muszę się sam o to martwić. Oczywiście finalnie potem to ja z tego korzystam. Dlatego byłoby miło, żebyśmy od samego początku mieli dobre kombinezony, przy których nie trzeba byłoby już nic kombinować - dodał.
Polski sztab wiele testował tego lata. I choćby z tego powodu unikał wyjazdów na skocznie poza granicami naszego kraju. Biało-Czerwoni korzystali tylko z obiektów w Wiśle i Zakopanem. To pozwoliło im na spokojne testy, ale też skoczkowie nie męczyli się wyjazdami.
- Każdy z nas myśli o tych nowych zasadach z kombinezonami. Za nami czas mocnego testowania, by nie zostać z ręką w nocniku - przyznał Aleksander Zniszczoł, który tradycyjnie już służył za testera strojów, bo zawodnik ten ma naprawdę znakomite czucie.
- Ważne będzie, by nie plombować kombinezonu, który nie będzie zbyt dobry. To będzie dla wszystkich nowa rzecz. Będziemy musieli też pomyśleć, jak przetestować kombinezony pomiędzy okresami startowymi. W sezonie nie mamy zbyt wielu treningów, to są właściwie tylko oficjalne skoki treningowe w czasie zawodów. Trzeba to będzie pewnie robić przy okazji treningów w kraju, ale trzeba mieć na uwadze zmęczenie zawodników. Testowałem ten model latem i zawodnicy nieźle znosili obciążenia pomiędzy zawodami - dodał Thomas Thurnbichler, trener kadry naszych skoczków.
Bardzo ciekawe zatem będzie to, jak poszczególne ekipy - zwłaszcza te najmocniejsze - podejdą do pierwszego periodu. Czy rzucą na szalę wszystkie kombinezony, jakie mają, czy jednak podejdą do tego spokojnie i będą zgłaszać je stopniowo?
Skoki jak Formuła 1, tylko mniej przejrzyste
Po pierwszym periodzie, czyli przed Turniejem Czterech Skoczni, wszystkie ekipy dostaną możliwość zgłoszenia kolejnego kombinezonu, a przed Zakopanem, które zacznie następny period jeszcze jednego. I tak będzie przed każdym kolejnym periodem. Wyjątkiem będą mistrzostwa świata w Trondheim. Przed nimi każdy sztab będzie mógł zgłosić nie jeden, a dwa dodatkowe komplety kombinezonów. W przyszłości, w przypadku zimowych igrzysk olimpijskich, będą to trzy stroje.
Jakby tego było mało, to skoczków obowiązywać będą też limity kombinezonów w czasie jednego weekendu. Będą mogli oni skorzystać tylko z dwóch strojów ze zgłoszonej wcześniej puli. W dniu konkursowym przysługiwać będzie sportowcom wyłącznie jeden kostium. Nie będzie zatem możliwości wymiany sprzętu pomiędzy pierwszą i drugą serią zawodów. Jeśli kwalifikacje będą wypadały w ten sam dzień, co konkurs, to również ta reguła będzie miała zastosowanie.
- Zastanawiam się, jak to rzeczywiście będzie wyglądało. Wszyscy jednak będą mieli takie same szanse i będziemy w tym samym miejscu. Wszyscy musimy się dostosować do nowych regulacji. Ufam osobom, które są u nas za to odpowiedzialne. Wierzę, że będę miał sprzęt, który pozwoli mi latać, jak najdalej. Pewnie każda drużyna będzie miała swoją taktykę, w jaki sposób zarządzać tymi kombinezonami. Zdziwilibyście się, ile było też do tej pory taktyki w skokach - mówił Kamil Stoch.
Sytuacja z kombinezonami u skoczków będzie zatem bardzo przypominała to, co się dzieje z oponami w wyścigach Formuły 1. Tam jednak wszystko jest przejrzyste. Wiadomo, z jakich opon korzystają ekipy. Mogą to także śledzić widzowie. W skokach tej przejrzystości zabraknie.
Dodatkowe kombinezony będzie można zgłaszać w przypadku ich mechanicznego uszkodzenia. I tu pojawia się pole do nadużyć, bo być może stroje będą celowo niszczone, by móc dokonać poprawek i zgłosić kolejny.
"Nikt nam nie zakaże szycia i testowania". Adam Małysz ma mieszane uczucia
FIS, wprowadzając nowe przepisy, chciała ukrócić praktykę wielkich testów najmocniejszych ekip, które na zawody przywoziły całą gamę kombinezonów. Bywało, że skoczkowie w każdej z prób byli w innym stroju. Teraz to ma zostać ograniczone, choć poza zawodami bogacze i tak będę mieli przewagę.
- W ubiegłym sezonie szyliśmy bardzo dużo kombinezonów, bo nam nie szło i próbowaliśmy testować inny materiał, by to nam coś pomogło. W sumie wykorzystałem wówczas 33 kombinezony. Liczę jednak też te kombinezony z lata, a także te, których używaliśmy w tunelu aerodynamicznym. Nie redukują nam zatem aż tak bardzo tej liczby kombinezonów. Zawęża to jednak margines błędu. Trzeba się będzie poważnie zastanowić nad każdym kombinezonem, który pójdzie do plombowania. Nikt nam jednak nie zakaże szycie kombinezonów i testowania ich na treningach, a kiedy okaże się, że ten konkretny jest dobry, to można go zaplombować. Wielkiej różnicy nie będzie - zauważył Kubacki.
To jednak jest trochę ukłon w kierunku biedniejszych federacji, co ma związek z wyrównywaniem szans. Jeśli wielkie teamy mogły na każdy konkurs uszyć sobie nowy kombinezon, to na pewno była to przewaga nad krajami, których na to nie było stać. To jest jednak indywidualna sprawa. Zawsze wolałem startować w kombinezonach, które miały już kilka skoków za sobą. Jest on bardziej elastyczny i lepiej układa się na ciele. Czasami zdarzało się, że mieliśmy jeden kombinezon na jedną serię, a drugi na drugą. Teraz już nie będzie takiej możliwości, chyba że będzie deszcz
~ dodał.
Kilka weekendów w jednym stroju mógł też, jeśli kombinezon był dobry, skakać Stoch. Tu w dużej mierze chodziło przede wszystkim o czucie kostiumu na ciele.
Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, ma mieszane uczucia, co do nowych regulacji. Nie podoba mu się też możliwość wymiany kombinezonu w przypadku deszczu lub opadów śniegu.
- Latem były odstępstwa limitów i jak padał deszcz, to jury pozwalało na zmianę kombinezonu. Moim zdaniem tak nie powinno być, bo każdy ma takie same warunki. Mam nadzieję, że zimą nie będzie to dopuszczalne. Oczywiście, jeśli kombinezon ulegnie mechanicznemu uszkodzeniu, to wówczas powinna mu przysługiwać wymiana - uważa Małysz.
- Ta idea jest słuszna. W poprzednich latach bywało tak, że zawodnicy na drugą serię brali inne kombinezony, nawet większe, podejmując ryzyko. Teraz też będą podejmować ryzyko, ale jeśli główne elementy mają czipa, to bardzo łatwo jest kontrolerowi sprawdzić, czy to jest ten sam kombinezon. To ukróci kombinowanie, choć nie do końca zgadzam się z tym, że zmniejszy to przewagę mocniejszych ekip nad słabszymi. Ci, którzy mają środki, nadal będą bowiem testować kombinezony, może nawet w więcej, by mieć pewność, że wybrali te właściwe - dodał.
Latem FIS nie uniknęła kłopotów. Memem stał się obrazek, kiedy kontrolerzy zaglądali Kubackiemu w okolice krocza. Okazało się, że szukali czipów. Te są zaznaczone kropkami na kombinezonie, ale w tym wypadku zabrakło oznaczenia.
- To była śmieszna sytuacja w Hinzenbach. Kombinezon nie miał kropek, które wskazują, gdzie jest wszyty czip. Musieliśmy je zatem odnaleźć, by wszystko się zgadzało. Urządzenie wielkości telefonu sprawdza miejsca, gdzie są czipy. Na nim wyskakuje, jaki to jest numer kombinezonu, by FIS wiedziała, z jakiego stroju korzysta skoczek. Sędzia to sobie zapisuje i w drugiej serii - przy kontroli - ma się to zgadzać. Koniec filozofii. W pierwszej fazie były problemy z tym systemem i pojawiały się błędy. Wyskakiwało czasem, że to jest kombinezon innego skoczka. To było jednak na samym początku w Courchevel - opowiadał Kubacki.