Trwa 6. kolejka fazy ligowej Champions League 2024/25. W środę nie zabraknie ciekawych spotkań - pogrążony w kryzysie Manchester City zagra na wyjeździe z Juventusem, a FC Barcelona, która potykała się w czterech z ostatnich pięciu serii gier na krajowym podwórku, poszuka trzech punktów w Dortmundzie. To dla Roberta Lewandowskiego sentymentalny powrót na stadion, na którym występował w latach 2010-2014. Jakiego przywitania może oczekiwać na Signal Iduna Park? Zapytaliśmy o to Radosława Gilewicza, który w końcówce XX wieku przez niemal cztery sezony grał na niemieckich boiskach. W dorobku ma 69 meczów w Bundeslidze. Radosław Gilewicz: "Robert Lewandowski na pewno nie zostanie wygwizdany w Dortmundzie" - Wydaje mi się, że nie będzie nie wiadomo jakich fajerwerków ze względu na jego przeszłość w Bayernie, natomiast na pewno nie będzie wygwizdywany. Borussia ma pięknych kibiców, potrafiących docenić. Nie zdziwiłbym się, jakby były oklaski, bo na nie Robert zasłużył. Dla Roberta to będzie sentymentalny powrót, on na tym obiekcie rozegrał jeden z najważniejszych meczów dla Dortmundu, gdy strzelał cztery gole Realowi Madryt. Piłkarze przyjeżdżający na ten stadion delektują się atmosferą, tam jest ponad 80 tysięcy osób. Sam 30 lat temu tam grałem, wiem jak trudno tam się gra. Nie uważam, że Barcelona będzie miała łatwo - powiedział 10-krotny reprezentant Polski. Przypomnijmy, że w 2014 roku Lewandowski był bohaterem transferu z Borussii do Bayernu. Historia mówi, że transfery między tymi klubami odbywają się stosunkowo często, a kibice tego pierwszego klubu nie żywią wielkiej urazy do zawodników decydujących się na taki krok. To nie jest sytuacja, jaka panuje między Realem Madryt a Barceloną czy między Manchesterem City a United. - Mats Hummels czy Mario Goetze przechodzili do Bayernu, potem wracali i nie było większych problemów z kibicami - podkreślił Gilewicz. Jednym z obrazków EURO 2024 w kontekście naszej kadry narodowej był "Lewy" witający się po meczu z Francją ze stewardem pracującym na stadionie w Dortmundzie. Mijają lata, a polski napastnik wciąż ma serdeczne relacje z pracownikami. - Tak wielki klub jak Borussia nie wymienia pracowników co chwilę. Jeśli ktoś solidnie pracuje i ma te wartości klubowe, to zostaje tam na kilkanaście lat. Mnie to akurat nie dziwi, niektórzy są po 20-30 lat - stwierdził nasz rozmówca. Poprosiliśmy go porównanie poziomu uwielbienia Lewandowskiego i Łukasza Piszczka w Nadrenii Północnej-Westfalii. Gilewicz zaznaczył, że w tej kwestii nie ma co robić zestawień, bo numerem jeden jest Piszczek. - Jest masę czasu w klubie, do teraz w nim pracuje, ma z nim wielką identyfikację - zakończył. Przypomnijmy, że 39-latek był piłkarzem "Die Borussen" w latach 2010-21, pożegnał się z klubem zdobyciem Pucharu Niemiec, ale w tym roku wrócił na stare podwórko, zostając asystentem trenera Nuriego Sahina w pierwszym zespole. BVB i Barça są obecnie sąsiadami w tabeli - po wtorkowych meczach niemiecki zespół zajmuje szóste miejsce, a hiszpański siódme. Borussia jest ulubioną "ofiarą" Lewandowskiego (27 goli w 26 spotkaniach, nikomu nie strzelał częściej). W środowy wieczór ma okazję do poprawy tej statystyki. Pierwszy gwizdek francuskiego sędziego Francoisa Letexiera o godzinie 21:00.