Robert Lewandowski miał prawo wyczekiwać przyjścia Hansiego Flicka do FC Barcelona, jak dziecko, które czeka na pierwszą gwiazdkę w święta Bożego Narodzenia. Poprzednie około półtora sezonu w wykonaniu Polaka odbiegało bowiem bardzo wyraźnie od standardów, do jakich zdążył nas przyzwyczaić w ostatnich kilku latach. Wydawało się, że być może ostatnią nadzieją na odbudowę dobrej dyspozycji "Lewego" jest właśnie zatrudnienie Niemca w Katalonii. Rywal Wojciecha Szczęsnego wysłał sygnał. Polak nie ma już wyjścia Te przewidywania znalazły swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Po przyjściu Flicka "Lewy" znów wszedł na poziom, dzięki któremu wielu uznało go najlepszym napastnikiem na świecie. Współpraca z Niemcem kolejny raz w karierze Polaka okazuje się być doskonała i przynosi wyśmienite efekty na murawie. Problem jednak w tym, że w ostatnich kilku tygodniach coś zaczęło się wyraźnie psuć w drużynie prowadzonej przez byłego selekcjonera reprezentacji Niemiec. Flick jasno o Lewandowski. To brzmi jak ostrzeżenie Katalońskie media wymieniają w tym kontekście kilku głównych winnych i w tym gronie znalazło się miejsce także dla Roberta Lewandowskiego, który, mimo że wciąż dość regularnie strzela gole, to według wielu, nie pomaga już tak wydatnie zespołowi w innych aspektach. Zdaje się, że tego samego zdania jest Hansi Flick, a przynajmniej tak wybrzmiały słowa, które padły z ust Niemca przed hitem Ligi Mistrzów. Polacy w kotle, zasady losowania od FIFA zwalają z nóg. Człowiek tego nie ogarnie Flick pojawił się na konferencji prasowej i jedno z pytań dotyczyło właśnie "Lewego". Zdaje się, że 59-latek chciał wysłać swoiste ostrzeżenie w kierunku kapitana reprezentacji Polski. - Potrzebujemy Roberta, a on potrzebuje zespołu. Piłkarz nie gra sam i tak samo nie wygra meczu. Jest świetnym piłkarzem i my na tym zyskujemy, ale także odwrotnie - powiedział Niemiecki szkoleniowiec. Szczególnie fragment "piłkarz nie gra sam" wygląda z perspektywy Lewandowskiego niepokojąco. Nie ma raczej wątpliwości, że dla Flicka Polak wciąż jest numerem jeden na pozycji napastnika i wydaje się, że ta sytuacja raczej nie ulegnie zmianie, bo nawet, gdyby Polak zaczął bardzo wyraźnie obniżać loty, to na ławce nie ma praktycznie żadnej realnej alternatywy. Kolejna okazja na potwierdzenie swojej jakości już czeka na Lewandowskiego. W środowy wieczór FC Barcelona na wyjeździe zagra z Borussią Dortmund w hicie szóstej kolejki ligowej Ligi Mistrzów.