Mimo rekonwalescencji, gwiazda polskiego sportu jednak przyleciała do stolicy Kataru. Choć tym razem nie powalczy o złoty medal, to i tak wywiezie z Dausze medal z najcenniejszego kruszcu. Polka w niedzielę, podczas skromnej ceremonii, bez odegrania hymnu narodowego, otrzyma złoto z mistrzostw świata w 2013 roku w Moskwie, które zostało odebrane dopingowej recydywistce Tatianie Łysenko. Dwukrotna mistrzyni olimpijska i czterokrotna czempionka globu tryska humorem, ale przyznaje, że warunki, które tym razem zastała w Katarze, nawet ją "zmroziły". Zapytana o szanse medalowe "Biało-Czerwonych", a konkretnie o typ na liczbę zdobytych krążków, zaczęła odpowiedź właśnie od głównej specyfiki tych mistrzostw. - Przede wszystkim chodzi o klimat, pogoda jest tutaj koszmarna. Wielu zawodników na pewno po raz pierwszy będzie startowało w takich warunkach - powiedział Włodarczyk przed kamerą Interii. - Ja tutaj od trzech lat przyjeżdżałam na zgrupowania, żeby się przyzwyczaić i poznać, aby nic mnie nie zaskoczyło. Czyli byłam trochę przyzwyczajona do tego klimatu, jednak gdy w czwartek wysiadłam z samolotu, to po raz pierwszy odczułam tak dużą wilgotność, a jest to moja tutaj siódma wizyta. W tych miesiącach, gdy tutaj trenowałam, czyli w listopadzie, grudniu, kwietniu i maju było gorąco, ponad 40 stopni Celsjusza, ale nie było takiej wilgotności. Natomiast tym razem, jak wyszłam z lotniska, poczułam się normalnie tak, jakbym weszła do sauny - nie ukrywa rekordzistka świata. Dlatego nie zazdrości koleżankom i kolegom z kadry. - Współczuję zawodnikom konkurencji wytrzymałościowych. Moim zdaniem będzie potrzebna mocna psychika i siła walki, żeby się nie poddać. Tutaj mamy ekstremalne warunki, więc na pewno będzie dużo niespodzianek, ale mam nadzieję, że bardzo pozytywnych dla naszej reprezentacji - wyraziła nadzieję. Zdaniem Włodarczyk to pogodowe ekstremum może przynieść owoc w przyszłym roku, na najważniejszej imprezie czterolecia, choć takiej drogi przez mękę sama jeszcze nie doświadczyła. - Będzie to dobra nauka przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio, dlatego ci sportowcy, którzy tutaj przyjechali startować, na pewno wyjadą z wielkim bagażem doświadczenia, który ułatwi im start na igrzyskach w Japonii - uważa podopieczna trenera Krzysztofa Kaliszewskiego. Artur Gac, Dauha