Noah Lyles był mistrzem świata na 200 metrów już cztery lata temu w Dausze, sukces ten powtórzył rok temu w Eugene, ze znakomitym czasem 19.31 s. Nie wyszedł mu tylko finał podczas igrzysk w Tokio, wtedy przegrał z Andre de Grasse i Kennethem Bednarkiem, ale generalnie wówczas spisywał się słabiej. W poprzednim sezonie wrócił do wielkiej formy, teraz ją potwierdził. Jako piąty zdołał połączyć oba najkrótsze sprinterskie dystanse tak, że zdobył dwa złota. Przed nim byli tylko Maurice Greene (1999), Justin Gatlin (2005), Tyson Gay (2007), no i Usain Bolt. Genialny Jamajczyk triumfował tu i tu w roku 2009, 2013 i 2015. W Daegu też by pewnie wygrał setkę, ale popełnił falstart. Ale to jego rekord świata, właśnie ten na 200 m, jest dla Lylesa wyzwaniem. Sprinter pewny swego, zapowiedział rekord. Niesamowity rekord Tuż przed pierwszym występem Lylesa w mistrzostwach świata amerykańska telewizja pokazał dwuodcinkowy serial o jego przygotowaniach do sezonu i celach. Sam Amerykanin w swoich mediach społecznościowych też zaznaczył, że jego celem jest 9.65 s na setkę i 19.10 s na dwieście metrów. "Mówią, że jeśli nie znasz swoich marzeń, to ich nie zrealizujesz. Zawsze byłem typem gościa, który uwielbia słuchać hejterów i mi się to podoba" - dodał. Ów serial: "Bez tytułu. Projekt Noah Lyles" miał pokazać, że ciężko pracuje, by być najlepszym. I że może pobić rekord Bolta, przynajmniej ten na 200 m, który genialny Jamajczyk 14 lat temu w Berlinie doprowadził do czasu 19.19 s. Lyles zapowiedział w końcu... 19.10. Inaczej niż Jakob Ingebrigtsen. Też zrobił show, ale później wziął złoto W finale na 26-latka z Florydy nie było mocnych. Lyles, już po wejściu na bieżnię, podczas prezentacji, zrobił show. Był pewny siebie, nawet nie podbiegał na start, pozdrawiał publiczność. Jakby chciał pokazać też rywalom, że nie mają szans. Podobnie robił wcześniej w tych mistrzostwach Jakob Ingebrigtsen, wybitny specjalista od 1500 m. I został później za to w finale ukarany. Lyles nie został, nie było takiego, który mógłby tego dokonać. Dramat polskiego debiutanta. Ma poczucie, że zawiódł kolegów Nie ruszył może jakoś wyśmienicie, po pierwszych stu metrach miał minimalną przewagę nad Erriyonem Knightonem (dwie setne), Kennethem Bednarkiem i Letsilem Tebogo (po cztery setne). Po wyjściu na prostą był już jednak jak samolot odrzutowy, dystans między nim a konkurencją tylko rósł. Zapowiadał, że rozprawi się z rekordem Bolta, ale jeszcze nie teraz. Będzie potrzebował lepszego wiatru, dziś był on minimalny, na dodatek wiał w twarz. Skończył finał w czasie 19.52 s, Bolt jednak biegał w Berlinie o 33 setne szybciej. Srebro dla zaledwie 19-letniego Knightona (19.75 s), brąz dla Tebogo (19.81 s). Bednarek został bez miejsca na podium, nie pokonał nawet bariery 20 sekund (20.07 s), wyprzedził go jeszcze Brytyjczyk Zharnel Hughes (20.02). A przed Lylesem jeszcze szansa na trzeci tytuł - w jutrzejszym finale sprinterskiej sztafety.