Lechici dziś w godzinach przedpołudniowych solidnie trenowali. Zajęcia były zamknięte dla przedstawicieli mediów i kibiców, a w czwartek ma być jeszcze bardziej rygorystycznie, bo stadion będzie całkowicie zamknięty. Wszystko po to, by zawodnicy mogli skupić się tylko i wyłącznie na przygotowaniu taktycznym i mentalnym do niedzielnego meczu. Jak ważny jest to mecz dla Lecha, widać na każdym kroku. Począwszy od skupionej i zafasowanej nieco miny trenera Franciszka Smudy, a skończywszy na ciężkiej pracy fizjoterapeutów poznańskiej jedenastki, którzy robią, co mogą, by na niedzielę postawić na nogi Hermana Rengifo. Popularny "Renifer" już truchta, ale jak zgodnie twierdzi sztab medyczny, o ciężkiej i zażartej walce na boisku, w wypadku Hermana, jeszcze nie może być absolutnie mowy. Możliwy jest scenariusz taki, iż peruwiański napastnik pojedzie z zespołem do Warszawy, gdzie zasiądzie tylko na ławce rezerwowych... w roli kibica. Rozwiązanie optymistyczne to postawienie snajpera z Peru na nogi w takim stopniu, by ten w ostatnim kwadransie, które mogą zadecydować o losach meczu, wsparł swoich kolegów. Jak ważny jest to mecz nie tylko dla tych, którzy będą w nich głównymi aktorami, przekonuje dzisiejsza obecność na zajęciach Grzegorza Wojtkowiaka. Popularny "Dyzio" oglądał kolegów podczas treningu, dodając otuchy i wiary w potencjalny sukces w Warszawie. "Kolejorz" do Warszawy uda się już w sobotę, po krótkich zajęciach na stadionie przy ulicy Bułgarskiej.