Interia: Legia Warszawa kontaktowała się z panem jesienią, ale postawiono na Jacka Magierę. Żałuje pan, że nie wyszło? Jan Urban (trener Śląska Wrocław): - Rozmawiałem z Legią. Być może byłem jedną z opcji, ale wybrali kogoś innego i nie ma co wracać do tematu. Nie lubię rozgrzebywać jakichś rzeczy, do których nie doszło. Nie ma pan żalu do Legii za ostatnie zwolnienie? - Za co mam mieć żal? Że mnie zwolnili? Zatrudnili, to i zwolnili. Mieli prawo. Ot, trenerskie życie. Jak oceni pan sparingpartnerów Śląska? Nie były to drużyny z najwyższej półki. - Na początku były całkiem inne zespoły do wyboru i ja je wybrałem. Niestety, później ci sparingpartnerzy byli zupełnie inni. Po pierwsze jednak, to nie ja załatwiałem tych, z którymi ostatecznie zagraliśmy, a po drugie czasami zdarzają się takie sytuacje, że gra się z innym zespołem niż pierwotnie ustalono. - Tak się złożyło, nie ma co narzekać. Rozegraliśmy te spotkania i to, że na początku wydawało się, że będą to inni sparingpartnerzy, nie ma znaczenia. Mówi się trudno. Po zgrupowaniu w Turcji powiedział pan, że drużyna potrzebuje kilku wzmocnień. Ile pozycji miał pan na myśli? - Kilka (śmiech). Mniejsza o to, jakie pozycje, ale faktycznie przydałoby się wzmocnić. - Przydałaby się konkurencja w ataku dla Kamila Bilińskiego. Nie tylko dwóch młodych chłopaków, ale jakaś autentyczna konkurencja. Przecież Bence Mervo i Mariusz Idzik dopiero zaczynają swoje kariery i trudno obarczać ich taką odpowiedzialnością. Pan wyjątkowo lubi stawiać na młodych. - Ja tego nie unikam, natomiast zawsze podkreślałem, że zawodnik musi wywalczyć sobie taką szansę. - Zostało nam 10 meczów, aby wejść do "ósemki", a Śląsk to drużyna, która zdobyła najmniej bramek w lidze (20 - przyp. red.). To też świadczy o tym, że jest taka potrzeba. Można zobaczyć na inne zespoły, które mają doświadczonych napastników zdecydowanie więcej. Napastnicy Śląska zdobyli jesienią trzy bramki, więc nie ma co się oszukiwać. Będziemy pracować nad tym, żeby było lepiej, ale przydałby się ktoś z przodu, aby ta rywalizacja była większa. - Wierzę w to, że przyjdzie moment, w którym młodzi zasłużą na szansę i oczywiście, wówczas ją dostaną. Liczę też na to, że Kamil zacznie strzelać więcej goli, bo na Litwie, a szczególnie już w Rumunii pokazał, że potrafi to robić. Jak pan, jako zawodnik i trener z doświadczeniem z Hiszpanii, oceni Sito Rierę i Joana Romana? - Mariusz Rumak spotkał ich, kiedy nie byli przygotowani, więc nie było łatwo ocenić ich umiejętności i wprowadzić do drużyny. Ja miałem ten komfort, że mogłem z nimi przepracować cały okres przygotowawczy. Panu, z uwagi na znajomość hiszpańskiego, łatwiej było do nich dotrzeć. - To ważne, że zawodnik wie, iż może porozmawiać w ojczystym języku, czuć się bardziej zrozumianym. Wydaje mi się, że obaj mogą wnieść dużo do zespołu. Oni grali w piłkę w Barcelonie, a tam nie ma przypadkowych zawodników. Joan Roman grał przeciwko mnie, kiedy prowadziłem Osasunę. Dużo zależy od niego, bo szansę zarówno on, jak i Sito, będą mieli. Czy ją wykorzystają? To już zależy od nich. Co cieszy pana bardziej, to że udało się zatrzymać Ryotę Moriokę czy to, że udało się sprowadzić Roberta Picha? - Jedno i drugie bardzo mnie cieszy. Zrobiliśmy dwa transfery bezgotówkowe, z których jestem zadowolony. Udało się sprowadzić Picha, ale i wypożyczyć Aleksandara Kovaczevicia. Kovaczević to trzeci zawodnik spoza Unii Europejskiej, a zgodnie z przepisami na boisku w jednym czasie może przebywać tylko dwóch. Co pan sądzi o tej zasadzie? - Nie zagłębiałem się, jak to wygląda w innych ligach, ale często się zdarza, że zawodników spoza Unii nie ma za dużo. Chcieliśmy skorzystać z okazji, bo uważamy, że Kovaczević to zawodnik, który nam się przyda. To, że obowiązuje taki limit nie oznacza jednak, że zawsze będzie grało dwóch, może zdarzyć się, że na boisku nie będzie żadnego. - Sam pamiętam, że kiedy grałem w Hiszpanii to podobne przepisy już były. Kiedy przychodziłem do ligi hiszpańskiej, obowiązywała zasada, że może grać tylko trzech obcokrajowców, a w kadrze było nas nieraz czterech, a nawet pięciu. Powiedział pan, że Śląsk będzie walczył o "ósemkę". Nie obawia się pan, co będzie, kiedy po rundzie zasadniczej będziecie niżej? - Dlaczego mam się na wyrost martwić? Jesteśmy ambitną drużyną i wydaje mi się, że bardzo wiele zależy od tego, jak zaczniemy rundę wiosenną. Ta różnica, i do spadku, i do "ósemki" jest taka sama i to są tylko cztery punkty. Kto zdobędzie mistrzostwo Polski? - Moim zdaniem jednak Legia Warszawa. Tym bardziej przy takich zasadach i podziale punktów. Ta strata, która była dosyć duża, praktycznie została zniwelowana, bo przy podziale punktów, wszystko będzie się rozstrzygało w dodatkowej rundzie. Tam Legia będzie w takiej samej sytuacji jak Jagiellonia Białystok czy Lechia Gdańsk. Rozmawiał: Kamil Kania Terminarz i tabela EkstraklasyRanking Ekstraklasy - kliknij!