Partner merytoryczny: Eleven Sports

Najdroższy piłkarz w historii Lecha: W Afryce grywałem boso, nie mam wielkiego ego

Adriel Ba Loua, którego transfer z Viktorii Pilzno kosztował Lecha Poznań ok. 1,2 mln euro, mówi w rozmowie ze Sport.Interia.pl: - Miałem dużo zapytań z różnych klubów i czekaliśmy, które z nich skończą się konkretną ofertą, ale Lecha cały czas braliśmy bardzo poważnie pod uwagę. W pewnym momencie, gdy znów od jakiegoś klubu usłyszeliśmy "zobaczymy, poczekajcie, blablabla", powiedziałem do agenta: "Dobra, idę do Lecha Poznań, zróbmy to" - opowiada piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej. Mecz Raków Częstochowa - Lech Poznań, w którym Adriel Ba Loua może zadebiutować w PKO Ekstraklasie, w niedzielę o godz. 17.30.

Lech na właściwym torze - odc. 21 /INTERIA.TV/INTERIA.TV

Bartosz Nosal: Nie uciekniemy od tego pytania, więc od niego zacznijmy. Czy czujesz presję związaną z tym, że jesteś najdroższym piłkarzem w historii Lecha Poznań? Po 2-3 meczach, w których - odpukać - nie błyśniesz, od razu zacznie się wypominanie tego ponad miliona euro za transfer.

Adriel Ba Loua: Przywykłem do presji. W bardzo młodym wieku, jako 16-latek, zacząłem grać w dużym jak na Afrykę klubie, jakim jest ASEC Mimosas Abidżan. Na pewno nie mam też jakiegoś wielkiego ego w związku z tym, że przyszedłem do Lecha Poznań za spore jak na ten klub pieniądze. Nie, nie czuję presji, nie myślę o niej. Nie myślę o tej całej historii związanej z transferem, o pieniądzach, jakie Lech za mnie zapłacił. Co było, to było, teraz czas na futbol. Chcę patrzeć do przodu. Myśleć o dobrych meczach dla Lecha. Poznać się lepiej z nowymi kolegami. Poczuć atmosferę naszego stadionu.

CZYTAJ TEŻ: Adriel Ba Loua może potrzebować czasu. Trener Maciej Skorża ma nadzieję, że się myli

ASEC jedyny raz wygrał Afrykańską Ligę Mistrzów, przy 50 tys. widzów w Abidżanie, w 1998 roku, miałeś wtedy dwa latka. Potem klub od takiego sukcesu i takiej frekwencji był już daleko. Ilu kibiców oglądało twoje mecze w stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej?

- Trudno mi powiedzieć.

To spytam inaczej: czy grałeś kiedyś przy 20 tys. kibiców? Pytam, bo wraz z dobrymi wynikami frekwencja na meczach Lecha u siebie rośnie i zbliża się do tej granicy. Wraz z nią - rośnie presja.

- Nie, nigdy nie grałem przy tak dużej publiczności, ostatnie mecze pucharowe Viktorii Pilzno zebrały mniej niż 10 tys. widzów [mecz z CSKA Sofia oglądało 8 tys. - przyp. red.]. Ale wiesz, ja właśnie na te mecze przy tłumach kibiców czekam, więc nie ma mowy o stresie. Zapewniam, że jako piłkarz chcę grać dla dużej publiki, słyszeć głośny doping itd. Jasne, na wyjazdach słyszy się gwizdy czy buczenie, ale na tym ta zabawa polega. 

Adriel Ba Loua z Lecha Poznań o swoich początkach w Afryce

Zostańmy jeszcze przy twoich początkach w Afryce. Jak zaczęła się twoja droga z piłką, która doprowadziła cię do Lecha Poznań?

- Zacząłem grać w piłkę, gdy miałem cztery, może pięć lat. Mój tata pytał mnie: "Hej, co chcesz robić?". A ja zawsze odpowiadałem, że chcę tylko grać w piłkę. I grałem, prawie bez przerwy: z kolegami, z sąsiadami, w domu, na lepszych i zupełnie kiepskich boiskach. Czasem na trawie, częściej na zwykłej ziemi. Raz w butach, innym razem bez butów.

Rodziny nie było stać na buty?

- Nie, to nie tak. Moja rodzina nie była biedna, ale na pewno nie powiem, że była bogata, choć to, o co prosiłem rodziców, udawało im się kupić. Dbali o mnie, chcieli dla mnie dobrej przyszłości. Miałem buty, ale zdarzało mi się grać boso ze względu na kolegów. Tych, których na te buty nie było stać. Nie chciałem, by przeze mnie czuli się niekomfortowo. Skoro oni nie mieli butów, to ja też grywałem bez nich. Inna sprawa, że niektóre boiska były tak złe, że wygodniej grało mi się na nich boso niż w butach. W dzieciństwie mój dzień często wyglądał tak, że zaczynaliśmy grać o godz. 13, a kończyliśmy o 18-19, z przerwą na obiad albo bez. Graliśmy mecze osiedle na osiedle albo dzielnica na dzielnicę. Tworzyliśmy drabinki turniejowe, chcieliśmy, by miało to charakter rozgrywek.

Czy był taki moment, kiedy wyraźnie poczułeś, że chcesz, by futbol był twoim zawodem?

- Pamiętam z dzieciństwa mecz Afrykańskiej Ligi Mistrzów, ASEC Abidżan - Al Ahly. Byłem na stadionie z tatą, nie miałem wtedy chyba nawet dziesięciu lat. Atmosfera tamtego spotkania była niesamowita, zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Pomyślałem sobie: "wow, chcę być w takim miejscu jak ci goście na boisku, chcę grać przed taką publicznością, chcę być piłkarzem".

Kiedy zacząłeś trenować w klubie?

- Poszedłem do akademii ASEC Mimosa, gdy miałem 10-11 lat. W niej spędziłem ok. 7 lat, awansowałem do pierwszej drużyny, debiutowałem jako 16-latek. Pamiętam, że podczas debiutu, miałem koszulkę tylko z numerem 27, jeszcze bez nazwiska. Stresowałem się, ale po 10 minutach gry było już ok. Widziałem na trybunach tak wiele znajomych osób, które przyszły, by zobaczyć, jak gram, że to dodawało mi sił, nie chciałem ich zawieść. Może nawet byłem aż za bardzo pobudzony, bo kilka razy potraktowałem rywali ostro i chyba tylko dlatego trener zdjął mnie w drugiej połowie. Czułem, że zagrałem dobrze i inni też tak to oceniali. To był ważny mecz, musieliśmy wygrać i to się udało.

Był w drużynie ktoś, kogo traktowałeś jak wzór?

- Miałem w drużynie takich "starszych braci", od których dostawałem rady, ale to już nie byli moi idole. Moim pierwszym idolem był Leo Messi, też dlatego, że ludzie z okolicy mówili mi, że gram jak Messi. To oczywiście było wielką przesadą, ale patrzyłem na grę Argentyńczyka i próbowałem choć trochę naśladować jego ruchy. Potem jednak zrozumiałem, że muszę pracować nad własnym stylem gry. Jasne, coś można podejrzeć u jednego piłkarza, coś innego u drugiego. To wziąć od Didiera Drogby, a tamto od Salomona Kalou, a potem stworzyć własną mieszankę, ale na końcu musi powstać twój własny styl gry.

Z Afryki wyjechałeś do Francji, do Lille. Rozumiem, że stał za tym trener Hervé Renard, triumfator Pucharu Narodów Afryki z Zambią i Wybrzeżem Kości Słoniowej, który WKS zamienił wtedy właśnie na Lille.

- Tak, Hervé Renard znał mnie z reprezentacji do lat 21 i 23 i kiedy został trenerem Lille, ściągnął mnie na wypożyczenie z ASEC. Niestety, po trzech miesiącach wspólnej pracy, został zwolniony. To było dla mnie trudne. Żałuję, bo to znakomity trener. Potem przez Danię trafiłem do Czech.

Adriel Ba Loua w Lechu Poznań: Słyszałem "blablabla" i podjąłem decyzję

Kiedy pierwszy raz usłyszałeś o zainteresowaniu ze strony Lecha Poznań?

- Zupełnie pierwszy raz już chyba dwa lata temu, jeszcze gdy grałem w Karwinie, przed przejściem do Pilzna. Wtedy uznałem, że najlepiej dla mnie będzie zostać w Czechach i odejść do klubu ze ścisłej czołówki. A w tym roku, sygnały o ponownym zainteresowaniu Lecha dostałem chyba w marcu, może nawet w lutym. Byliśmy w kontakcie z jednym z klubowych skautów. Potem, w maju i czerwcu ten kontakt stał się bardziej intensywny.

Miałem dużo zapytań z różnych klubów i czekaliśmy, które z nich skończą się konkretną ofertą, ale Lecha cały czas braliśmy bardzo poważnie pod uwagę. W pewnym momencie, gdy znów od jakiegoś klubu usłyszeliśmy "zobaczymy, poczekajcie, blablabla", powiedziałem do agenta: "Dobra, idę do Lecha Poznań, zróbmy to".

Kiedy patrzyłeś na końcową tabelę PKO Ekstraklasy za poprzedni sezon, musiałeś mieć wątpliwości.

- O tak, koniec sezonu to był ten moment, gdy byłem mocno sceptyczny. Myślałem sobie: "skończyli ligę na jedenastym miejscu, daleko od czołówki, daleko od gry w Europie". A ja chcę grać w pucharach. Ale potem zobaczyłem, że do Lecha przychodzą kolejni piłkarze, że zespół się wzmacnia, że klub wydaje pieniądze.

I Lech zaczął nowy sezon bardzo dobrze.

- Tak, to było dla mnie bardzo, bardzo ważne. Widziałem, że te wzmocnienia są ok, że Lech ma dobrych piłkarzy. Obejrzałem z odtworzenia 2-3 mecze ligowe, te zakończone zwycięstwami 2-0 i 3-1. Lech był w czołówce, w końcu został liderem. Widziałem ofensywną grę. Uznałem: ok, to zespół, który będzie walczył o tytuł, to będzie dobry zespół dla mnie.

Pytałeś znajomych piłkarzy o radę w sprawie Lecha?

- Tak, w Pilznie był Zdeněk Ondrášek, który wcześniej grał w Polsce [w Wiśle Kraków - przyp. red.] Powiedział mi, że Lech to dobry klub, ze świetnymi kibicami, których jest zawsze dużo na stadionie, że będą chcieli grać ofensywnie.

Pewnie to samo usłyszałeś od trenera Macieja Skorży, gdy przyjechał do Pilzna na twój mecz w pucharach.

- Podoba mi się futbol, który trener chce grać, widzę się w tej wizji. Strzelanie goli, utrzymywanie się przy piłce, o to mi chodzi. Trener mi o tym sposobie gry opowiadał, ale widzę już też potwierdzenie tych słów na treningach.

CZYTAJ TEŻ: Adriel Ba Loua i Michał Skóraś będą walczyli o miejsce w jedenastce Lecha

Bez problemu mówisz po angielsku, ale czy masz z kim w szatni porozmawiać po francusku?

- Tak, Pedro Rebocho mówi po francusku, też jest nowy w zespole, więc mamy wspólne tematy. Poza tym, francuski zna też asystent trenera Rafał Janas. Ale rozmawiałem już z każdym z zespołu, nie ma bariery językowej. Koledzy mówili mi dużo o Poznaniu, wymieniali: "koniecznie musisz pójść tu, tam i jeszcze tam". Poznań jest dużo większym miastem niż Karwina i Pilzno, jest tu dużo więcej do zobaczenia, więcej ciekawych miejsc. Na razie nie miałem jeszcze na to czasu, skupiam się na swoim pierwszym meczu.

Adriel Ba Loua o swoim celu indywidualnym w Lechu Poznań

Jesteś typem, który lubi na boisku błyszczeć, zagrać czasem pod publiczkę czy uważasz się za gracza zespołowego, który zamiast strzelać będzie szukał podaniem lepiej ustawionego kolegi?

- Oczywiście, będę chciał strzelać gole, ale myślę, że jestem raczej graczem, który lubi stwarzać okazje bramkowe kolegom. Dla mnie liczy się to, by cała ofensywa Lecha działała dobrze, to jest moja robota.

Wiele osób w Poznaniu ma takie poczucie, że Adriel Ba Loua będzie tym najszybszym gościem w Lechu. Tak byłeś przedstawiany, jako "ten szybki skrzydłowy".

- Zawsze byłem dość szybki. W młodości nawet bardzo, bardzo szybki, ale byłem też chudy, więc by nie zostać przepchniętym przez obrońców, musiałem szybko uciekać z piłką.

Stawiasz sobie jakiś cel indywidualny na ten sezon w Lechu?

- Chcę mieć na koniec sezonu w sumie kilkanaście goli i asyst. Jeśli uda mi się ugrać coś więcej, to będzie miły bonus.

Rozmawiał: Bartosz Nosal

Ekstraklasa: Raków - Lech, transmisja tv i stream online

Mecz Raków Częstochowa - Lech Poznań, w którym Adriel Ba Loua może pierwszy raz wystąpić w PKO Ekstraklasie, w niedzielę o godz. 17.30, transmisja w Canal Plus Sport.

Adriel Ba Loua w Lechu Poznań może zadebiutować w meczu z Rakowem Częstochowa w PKO Ekstraklasie/MARCIN RAJCZAK/ 400mm.pl / NEWSPIX.PL/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem