Tym klubem jest Viktoria Pilzno, która rok temu kupiła iworyjskiego skrzydłowego z MFK Karvina za 875 tys. euro. Teraz sprzeda go Kolejorzowi za sumę wyższą, bo wynoszącą 1,2 mln euro. Jest to jednocześnie rekord transferowy poznańskiego Lecha, który dotąd wykładał sumy do 1 mln euro (jak za Rafała Murawskiego w 2011 roku). Lech zapłaci rekordowo dużo za Iworyjczyka, który ma być jego wzmocnieniem na prawym skrzydle i jednym z tych "kozaków", o których mówił trener Maciej Skorża. Dlatego postanowił wydać pieniądze, które zbliżą go do deklaracji sprzed sezonu, że tego lata ma zamiar wydać na transfery najwięcej w Polsce. Do własnego rekordu mu jednak jeszcze brakuje - w 2017 roku wyłożył więcej funduszy i po kilku miesięcy otarł się także dzięki temu o upragnione mistrzostwo Polski. To, jak go nie zdobył, do dzisiaj pozostaje zagadką i zakończyło się wtargnięciem rozczarowanych kibiców na boisko w ostatnim meczu z Legią Warszawa. Adriel Ba Loua w Lechu Poznań Poznański klub deklarował, że na transfery poczeka niemal do końca okna transferowego, gdyż chce mieć zawodników realnie podnoszących jakość zespołu. W wypadku Adriela Ba Loua poczeka również dlatego, że jego macierzysty klub gra jeszcze w europejskich pucharach. 19 i 26 sierpnia Czesi zagrają dwumecz o awans do fazy grupowej z bułgarską drużyna CSKA Sofia. Po jego zakończeniu Adriel Ba Loua znajdzie się na treningach Lecha, a zatem wraz z końcem sierpnia, co nieco przypomina sytuację z Lubomirem Šatką, na którego też Kolejorz czekał do końca rywalizacji pucharowej. CZYTAJ TAKŻE: Maciej Skorża: Postanowiłem zaryzykować z transferami. Dlatego czekamyTo dlatego trener Skorża mówił, że "na niektórych graczy warto poczekać, co pokazał przykład Lubomira Šatki". Historia przyjścia Adriela Ba Louy będzie bowiem podobna. To on został graczem Lecha, a nie Carlos Mane, Luther Singh czy Jhon Murillo, o których była mowa wcześniej i z których każdy wchodził w rachubę. Gracz przyjechał z Czech w poniedziałek i przeszedł w Poznaniu testy medyczne. Po nich podpisał czteroletni kontrakt, a następnie udał się z powrotem do Viktorii Pilzno, by dokończyć rozgrywki. Po 26 sierpnia będzie do dyspozycji trenera Lecha. Lech Poznań. Od Derby Mankinki po Adriela Ba Louę "Kolejorz" zatrudnia graczy z Afryki od 1992 roku, gdy jako pierwszy przyjechał tu Zambijczyk Derby Mankinka. Jego pojawienie się tylko na meczu towarzyskim z Górnikiem Konin wywołało ogromne zainteresowanie kibiców Lecha. Derby Mankinka nie odegrał jednak w "Kolejorzu" istotnej roli, a po opuszczeniu klubu wiosną 1993 roku zginął wraz z reprezentacją Zambii w katastrofie lotniczej u brzegów Gabonu. Potem Lech miał w swych szeregach wielu cennych i lubianych tu graczy afrykańskich jak Gift Muzadzi, Sekou Drame i inni, a ostatnio furorę robił tu Ghańczyk Abdul Aziz Tetteh, obecnie zawodnik Widzewa Łódź. Były też jednak transfery nieudany, jak chociażby Arnaud Djouma czy Mohameda Keity, gracza pochodzenia gambijskiego z norweskim paszportem. W poznańskim Lechu grali piłkarze z Zambii, Zimbabwe, Republiki Południowej Afryki, Demokratycznej Republiki Konga, Nigerii, Kamerunu, Ghany, Gwinei, Senegalu, Gambii, ale nigdy nie było tu zawodnika z Wybrzeża Kości Słoniowej. Lech Poznań. Kto jeszcze przyjdzie? Lech Poznań zamierza dokonać jeszcze dwóch transferów do końca sierpnia. Będzie to lewy obrońca, o którym trener Skorża mówi, że ma także sprawdzać się na innych pozycjach. Wśród wielu kandydatów jest Słoweniec Sven Karić z NK Domzale. Lech wypożyczy też napastnika w miejsce kontuzjowanego Arona Johannssona. Ma to być zawodnik o nazwisku rozpoznawalnym wśród kibiców, jak to Lech poinformował dziennikarzy.