Patrząc na jego występy na stadionach w Katarze cały czas przypominał mi się turniej Euro 2008. Pamiętam, że po naszym grupowym spotkaniu z Chorwatami (niestety przegranym 0:1) wspólnie z Leo Beenhakkerem ucięliśmy sobie pogawędkę z ówczesnym selekcjonerem naszych rywali, Slavenem Biliciem. Modrić był wtedy wschodzącą gwiazdą tej drużyny, ale zachwyt Bilicia nad jego umiejętnościami mimo wszystko lekko mnie zaskoczył. Były trener Chorwatów nie mógł wręcz znaleźć słów zachwytu nad 23-letnim wówczas piłkarzem, który przenosił się właśnie z Dinama Zagrzeb do Tottenhamu (wiosną 2008 roku ustalił warunki kontraktu z klubem z Premier League). 14 lat później wciąż jest kluczową postacią chorwackiej drużyny narodowej. Dariusz Dziekanowski: Luka Modrić to idol ze starej, dobrej szkoły Dziś już temu się nie dziwię, bo rzadko się zdarza, że jakiś zawodnik tak długo utrzymuje się na topie. Jego rówieśnik, czyli Cristiano Ronaldo, przechodzi niestety na drugą stronę góry, a Leo Messi dziś ma szansę na ostatni zryw i spektakularny sukces. Mówimy tu o jednostkach. Modrić teoretycznie nie jest i nigdy nie był uznawany za gwiazdę z tej samej półki co Messi, "CR7" czy Robert Lewandowski, ale uważam, że niesłusznie. To idol ze starej, dobrej szkoły - wzór piłkarza na boisku, lider poza boiskiem. Jego przesłanie, które idzie w świat, że żaden z reprezentantów Chorwacji nie weźmie nawet kuny za grę w drużynie narodowej, robi mnóstwo dobrego dla reputacji futbolu na świecie W naszym przypadku to przesłanie brzmi wyjątkowo mocno. Patrząc na grę Modricia i zbudowanej wokół niego drużyny myślę sobie, że przecież też mamy tak utalentowanego gracza w środku boiska - Piotr Zielińskiego. Niestety, jego potencjału nie potrafi wykorzystać kolejny już selekcjoner. A z przodu zaś mamy jeszcze większą gwiazdę, której Chorwaci mogliby nam pozazdrościć, czyli Roberta Lewandowskiego. Co zatem nie gra...? Wracając do mistrzostw świata - większym zaskoczeniem był występ w meczu o trzecie miejsce ekipy Maroko. To największy sukces afrykańskiej piłki. Dla obu drużyn trochę niesprawiedliwe jest określanie tego meczu mianem "małego finału". Obie drużyny po drodze rozegrały bowiem wielkie mecze: Chorwaci pokonali między innymi Brazylię i to jest wyczyn, który pewnie długo będzie wspominany w tym liczącym około czterech milionów narodzie. Podobną wagę miały dla Marokańczyków mecze z Belgią, Hiszpanią czy Portugalią. Ten mały finał był zwieńczeniem fantastycznej i gigantycznej drogi, którą pokonały oba zespoły. W niedzielę o 16.00 obejrzymy ostatni akt turnieju, czyli finał między Francją i Argentyną. Wszystkie oczy skupione będą są na rywalizacji dwóch wielkich zawodników, na co dzień kolegów klubowych z PSG, czyli Messiego i Kyliana Mbappe. Uważam, że więcej atutów mają ci pierwsi. A najjaśniejszą postacią i bezapelacyjnym liderem jest... trener "Trójkolorowych", Didier Deschamps. Po raz trzeci z rzędu doprowadza swój zespół do finału międzynarodowych rozgrywek: w 2016 roku był finał Euro, dwa lata później triumf w mistrzostwach świata i teraz... Francuzi obronią ten tytuł. Zobacz także: To koniec Luki Modricia? Piłkarz zabrał głos w tej sprawie