Rashad Evans pokonał Dana Hendersona
Po dwóch porażkach z rzędu Rashad Evans (18-3-1) pokonał w walce wieczoru UFC 161 inną legendę wagi półciężkiej - Dana Hendersona (29-10), być może zachowując kontrakt z najpotężniejszą federacją światowego MMA. Po kwadransie wyrównanej walki sędziowie nie byli jednogłośni.

Pierwszą rundę mocniej zaakcentował "Hendo", który złapał atakującego przeciwnika idealnie w tempo i długim lewym prosty powalił go na matę. Natychmiast doskoczył i wystrzelił kilkoma morderczymi sierpami, jednak każdy z nich pruł powietrze, o centymetry mijając szczękę Evansa.
W drugiej odsłonie Rashad trzykrotnie spróbował zejścia po nogi rywala, lecz jak na świetnego niegdyś zapaśnika przystało, Dan wybronił te akcje. W zwarciu opierając się o siatkę w końcówce zaskoczył natomiast swojego kolegę z dawnych lat potężnym łokciem, rozcinając Rashadowi lekko łuk brwiowy. Ostatnie starcie stało już pod znakiem przewagi świeższego i mniej zmęczonego Evansa, który między innymi trafił prawym sierpowym. Wcześniejsze minuty jednak mogły sprawić, że finisz okazałby się spóźniony. Ostatecznie każdy z sędziów punktował ten pojedynek w stosunku 29:28, tylko że dwóch widziało przewagę Evansa, a trzeci Hendersona. - Byłem przekonany, iż wygrałem pierwszą i drugą rundę, dlatego też odpuściłem trochę trzecią - mówił tuż po ogłoszeniu werdyktu rozżalony "Hendo". W innych ciekawych walkach UFC 161 występujący w wadze ciężkiej Stipe Miocić (10-1) pokonał jednogłośnie na punkty (3x 30:27) Roya Nelsona (19-8), wykorzystując lepsze warunki fizyczne i operując dobrze ciosami prostymi z dystansu.
Ponadto w tej samej dywizji Shawn Jordan (15-4) potrzebował dokładnie minutę na odprawienie swoimi bombami Pata Barry'ego (8-6).
W kategorii półciężkiej Ryan Jimmo (18-2) zdominował (3x 30:27) Igora Pokrajaca (25-10), natomiast w półśredniej Jake Shields (28-6-1) pokonał stosunkiem głosów dwa do jednego (29:28, 27:30 i 29:28) Tyrona Woodleya (11-2).