"Kiedy ma się 24 lata nie można kończyć w ten sposób. Życie jest święte nie można go przerywać przez jeden wyścig" - mówił szef narodowego komitetu olimpijskiego Gianni Petrucci tuż po tym, kiedy dowiedział się o śmierci swojego rodaka "To najgorszy dzień w ciągu całej mojej prezydencji. Marco był młodzieńcem pełnym życia, entuzjastą, radosnym... To niewyobrażalna strata dla sportu w Włoszech" - wyznała Petrucci cytowany przez "La Gazzetta dello Sport". Simoncelli wpadł w poślizg podczas drugiego okrążenia. Stracił panowanie nad motocyklem, upadając na asfaltową nawierzchnię po czym został uderzony z ogromną siłą przez nadjeżdżających z tyłu Colina Edwardsa z teamu Yamaha i Valentino Rossiego z zespołu Ducati. Ośmiokrotny mistrz świata w królewskiej klasie motocyklowych mistrzostw świata - Valentino Rossi, na wieść o śmierci swojego rywala, a zarazem serdecznego przyjaciela płakał w padoku. Nicky Hayden partner Rossiego z Ducati widział cały incydent z bliska. "To przygnębiający dzień dla nas wszystkich. Widziałem ze swojego motocykla, jak Marco upada. Jego motocykl wyjeżdżał na zewnątrz toru prosto pod koła motocykli, które w niego uderzyły. Czuję ogromny ból, bo na torze jesteśmy jedną wielką rodziną, która trzyma się razem, pomimo tego że wzajemnie rywalizujemy" - powiedział Hayden. Simoncelli walczył o życie przez 45 minut. Liczne obrażenia klatki piersiowej, głowy i karku okazały się zbyt poważne. "Jego stan był fatalny, właściwie tragiczny, kiedy dotarł do niego zespół medyczny. Próbowaliśmy podtrzymać funkcje życiowe, ale nie udało się. Zmarł jakieś 45 minut po wypadku" - powiedział szef sztabu lekarskiego w cyklu MotoGP Michele Macchiagodena. Australijczyk Casey Stoner, mistrz świata MotoGP z ubiegłego roku, powiedział, że kiedy tylko zobaczył, że z głowy motocyklisty Hondy spada kask wiedział, że to bardzo poważny wypadek. "Jak tylko zobaczyłem, że kask Marco spadł z głowy, wiedziałem, że jest źle. To zawsze zły znak. W takich momentach pamiętamy ile warte jest ludzkie życie i jak łatwo jej stracić. Jestem bardzo przygnębiony" - cytuje Stonera "La Gazzett dello Sport". Śmierć 24-letniego Włocha wstrząsnęła nie tylko światem sportów motorowych. Piłkarze mediolańskich klubów - AC Milan i Inter na swoich stronach internetowych opublikowały listy kondolencyjne w których łączą się w bólu z rodziną zmarłego. Simoncelli był oddanym fanem tego pierwszego klubu, o czym wspomniano w kondolencjach, nazywając go "grande tifoso rossonero". Do tych kondolencji dołączył inny piłkarz, reprezentant Włoch, piłkarz Fiorentiny - Alberto Gilardino. Marco Simoncelli był mistrzem świata z 2008 roku w klasie 250 cm. W roku 2010 przeszedł do królewskiej serii MotoGP. Wystąpił w 34. wyścigach tej klasy. Dwukrotnie stawał na podium i wywalczył jedno pole position.