Mike Tyson "pokonany", 59-letnia legenda boksu rzuca rywala na deski. Oliver McCall oszalał [WIDEO]
To wcale nie Mike Tyson wyśrubował do granic wiek, w którym jako starszy pan, 58-latek, zdecydował się wejść do ringu i stanąć w szranki z 27-letnikiem Jakiem Paulem. Wczoraj wyczyn "Bestii", w dodatku dwukrotnie, przebił inny z wielkich amerykańskich pięściarzy poprzedniego wieku, Oliver McCall (60-14, 39 KO). "Atomowy Byk" stoczył bowiem pojedynek w wieku 59 lat, a w dodatku zszedł z ringu jako zwycięzca. Jednak, jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach...
"Czy da się to zjawisko wytłumaczyć, maksymalnie je racjonalizując? Podczas gdy kibice boksu drżą o zdrowie Mike'a Tysona, ikony boksu, a dziś 58-letniego, starszego pana, jeszcze bardziej "rozbić bank" zdecydował się inny z tuzów złotych czasów wagi ciężkiej, Oliver McCall (59-14, 38 KO). Były mistrz świata federacji WBC, który już 2013 i 2014 roku nie powinien był boksować w Polsce, stoczy walkę w wieku - uwaga - 59 lat! Znamy wszystkie szczegóły" - pisała Interia kilka dni temu, gdy zorientowano się, że lada chwila Oliver McCall wejdzie do ringu.
"Atomowy" Byk Oliver McCall stoczył walkę. 59-latek z klasycznym nokautem
Ten amerykański pięściarz wagi ciężkiej doszedł do tytułu mistrzowskiego federacji WBC. Zwycięstwo odniósł w szlagierowym pojedynku z innym gigantem, być może nawet najwszechstronniej wyszkolonym "ciężkim" w historii, a na pewno jednym z kilku - Lennoksem Lewisem. Pamiętna walka, zakończona spektakularnie, zwycięstwem "Atomowego Byka" rodem z Chicago, odbyła się 24 września 1994 roku.
Brzmi to kompletnie absurdalnie, ale niemal dokładnie po 30 latach (!) od tamtego wyczynu McCall, który poważne boksowanie zakończył, powiedzmy, w 2010 roku, zdecydował się znów zawalczyć. W okresie, gdy przyjmował walki w Polsce, mówiło się, że jest finansowo spłukany do cna, więc z dużą dozą prawdopodobieństwa pieniądze znów stały się głównym faktorem jego poczynań.
Z jednej strony McCall zdecydował się na jeszcze większe szaleństwo niż Mike Tyson, który z piątku na sobotę przegrał na punkty z Jakiem Paulem, ponieważ w przyszłym roku będzie obchodził 60. urodziny. Z drugiej jednak wybrał znacznie łatwiejszy wariant, bo nie bił się z młodym koniem, tylko 54-letnim Stacy'm Frazierem (16-23, 15 KO).
Zakontraktowana na cztery rundy walka "dziadków" zakończyła się w drugiej odsłonie.
McCall, kiedyś słynący z potężnej siły w rękawicach, miał Fraziera w narożniku, gdzie trafił go krótkim sierpem z góry na głowę, całkiem omijając gardę. Przeciwnik przysiadł w narożniku, zawiesił obie ręce na linach, ale przed końcem wyliczenia nawet nie podjął próby podniesienia się z maty. Sędzia punktowy zatem zakończył to starcie, a idący wolnym krokiem McCall uniósł wysoko obie ręce w geście triumfu.
Najpierw Mike Tyson, teraz Oliver McCall, a początkiem grudnia 51-letni Ike Ibeabuchi, niepokonany (20 zwycięstw), którego więzienie wysadziło z boksu w 1999 roku. Czy ta "moda" wkrótce się skończy?