Nieprawdopodobna walka, Mike Tyson "pokonany" przez "Atomowego Byka". To się dzieje naprawdę
Czy da się to zjawisko wytłumaczyć, maksymalnie je racjonalizując? Podczas gdy kibice boksu drżą o zdrowie Mike'a Tysona, ikony boksu, a dziś 58-letniego, starszego pana, jeszcze bardziej "rozbić bank" zdecydował się inny z tuzów złotych czasów wagi ciężkiej, Oliver McCall (59-14, 38 KO). Były mistrz świata federacji WBC, który już 2013 i 2014 roku nie powinien był boksować w Polsce, lada dzień stoczy walkę w wieku - uwaga - 59 lat! Znamy wszystkie szczegóły.
Na zdrowy rozsądek to nie ma sensu. Żadnego, najmniejszego. Sport zawodowy jest dla ludzi młodych, których organizmy są jeszcze zdolne znosić ogromny reżim treningowy. A w dyscyplinach uderzanych, takich jak boks, wymogi w ogóle powinny być maksymalnie wyśrubowane, wszak to nie żart - w ringu traci się nie tylko zdrowie, ale bywają także tragedie, bo zdarzają się śmiertelne wypadki.
Oliver McCall jak Mike Tyson, a nawet "lepszy". 59-latek w ringu
Któż inny, jak nie największe legendy tego sportu, powinny zdawać sobie sprawę z tego niebezpieczeństwa. Ale to wszystko okazuje się być niewystarczające, gdy jest okazja, by znów stanąć w blasku fleszy, a przy okazji zgarnąć potężną górę pieniędzy. Mike Tyson, który już z piątku na sobotę wejdzie do ringu z młodszym o trzy dekady Jakiem Paulem w Teksasie, ma zarobić oszałamiającą kwotę 20 milionów dolarów. Inna sprawa, która kiedyś byłaby nie do pomyślenia, że dziś jeszcze większym "naganiaczem" zainteresowania jest jego przeciwnik, który ma wzbogacić się o dwa razy taką gażę.
Jeśli mogło się nam wydawać, że 58-letni Mike Tyson, historycznie najmłodszy mistrz świata w dziejach wagi ciężkiej, to już szczyt ekstrawagancji, granicę postanowił przesunąć inny z tuzów wagi ciężkiej - Oliver McCall. W czasach swojej młodości "Atomowy Byk" był znakomitym pięściarzem, tyle tylko, że wszystko to działo się w latach 90. poprzedniego wieku.
Młodsi kibice w Polsce pewnie kojarzą już tylko starszego pana, który w 2013 i 2014 roku nie powinien wychodzić do ringu, ale finansowo spłukany do cna przyjechał do naszego kraju. I żal było patrzeć, w jakim stanie boksuje na galach Tomasza Babilońskiego najpierw z Krzysztofem Zimnochem, a następnie dwukrotnie z Marcinem Rekowskim. Tym niemniej, w pierwszej walce z Rekowskim blisko 49-latek pokonał Polaka!
Trochę zarobił i boks na kilka lat został mu wybity z głowy, po czym powrócił, by w 2018 i 2019 roku stoczyć jeszcze dwa pojedynki. I tu wydawało się, że nawet gdy jego kieszeń będzie świeciła pustkami, już nigdy nie wejdzie do ringu. Nic bardziej błędnego. Ogłoszona została 74. zawodowa walka McCalla, którą stoczy już w najbliższy wtorek w Nashville. Pojedynek jest zakontraktowany na dystansie czterech rund.
Oponentem byłego czempiona wszechwag będzie 54-letni Stacy Frazier (16-22, 15 KO), który od 2014 roku zanotował "imponującą" passę siedmiu kolejnych porażek. Po raz ostatni zagościł w ringu w 2019 roku, ale przegrał przez techniczny nokaut w pierwszej rundzie. Jaki będzie koniec tych szalonych powrotów? Czy ktoś to zatrzyma, nim wydarzy się tragedia?