Wysoki Uzbek boksujący z pozycji mańkuta od początku zdominował twardego i uznanego przeciwnika. Stał szeroko na nogach, był agresywny, a nawet jeśli Mulowayi zaatakował, przepuszczał jego akcje i kontrował po odchyleniu. Belg już w końcówce drugiej rundy panicznie bronił się przed atakami faworyta, a minutę przed końcem trzeciej "zatańczył" po lewym sierpowym Bachodira. W czwartej odsłonie sędzia ukarał Żalolowa odjęciem punktu za klincz - pierwszy w tym pojedynku, co tylko jeszcze bardziej go rozsierdziło. Przewaga wzrastała, aż w końcu twardy Mulowayi padł ciosie "z luźnej" lewej ręki równo z gongiem kończącym szóste starcie. Krótka kontra, wydawało się bez ognia, a zrobiła straszne spustoszenie... Żalolow podkręcił tempo po przerwie. Siódma runda była dla Belga bardzo trudna, przetrwał ją jednak bez drugiego nokdaunu i wydawało się, że najgorsze już za nim... Zabrakło mu stu sekund. Bachodir trafił lewym podbródkowym, natychmiast poprawił krótkim lewym sierpem - prosto w szczękę, a Mulowayi ciężko padł na matę ringu. Tym razem sędzia nawet nie zaczynał liczyć. Nokaut. Wcześniej w innej walce wagi ciężkiej George Arias (18-0, 7 KO) pokonał niezwyciężonego dotąd Alante Greena (10-1-1, 7 KO). Sędziowie punktowali niejednogłośnie - 77:75, 75:77 i 78:74.