Partner merytoryczny: Eleven Sports

Trwa budowa polskiej potęgi. Wschodnia ściana mocna jak nigdy

Orlen Oil Motor Lublin, Cellfast Wilki Krosno i Texom Stal Rzeszów - te trzy kluby wiodą prym na wschodniej ścianie żużlowej Polski. Przygoda klubu z Krosna w PGE Ekstralidze trwała tylko sezon, ale budowa projektu trwa. - Nasz klub jest młody, bo jesteśmy po sześciu sezonach startowych. Wilki mają już solidne fundamenty. Nie budujemy projektu od nowa, ale realizujemy kolejne etapy umacniania klubu - mówi nam w długim świątecznym wywiadzie prezes Grzegorz Leśniak. - Pobyt w elicie, choć tylko roczny, bardzo dużo nas nauczył. To jest wiedza i umiejętności, które wierzę zaprocentują w przyszłości - dodaje działacz.

Na zdjęciu: Grzegorz Leśniak (po lewej) i Piotr Świderski
Na zdjęciu: Grzegorz Leśniak (po lewej) i Piotr Świderski/Wilki Krosno/materiały prasowe

Sebastian Zwiewka, Interia: Jakie życzenia związane z Wilkami chciałby pan dostać przy świątecznym stole?

Grzegorz Leśniak, prezes Cellfast Wilków Krosno: Bezkontuzyjnej jazdy całej drużyny w najbliższym sezonie i żeby każdy z naszych seniorów miał przynajmniej takie średnie biegowe jak minionych rozgrywkach. Młodzieżowej podstawowej parze, czyli Piotrowi Świerczowi i Szymonowi Bańdurowi życzę wyższych średnich, a będzie to oznaczać, że osiągniemy dobry wynik. Oczywiście pozostałym juniorom nie wypada życzyć niczego innego jak dalszego rozwoju. 

Przy okazji świątecznego okresu naszej rozmowy pozwalam sobie złożyć życzenia zdrowych i spokojnych świąt wszystkim fanom żużla i kibicom Wilków. Kibice żużla w Krośnie to nasza wielka siła. Bardzo dziękujemy wszystkim naszym fanom za nieustanne wsparcie i zrobimy wszystko by w najbliższej przyszłości odwdzięczyć się za doping.

Jaki to był rok dla klubu?

- Na pewno szczególnie trudny, bowiem nigdy wcześniej nie jechaliśmy sezonu w niższej lidze niż rok wcześniej. Po spadku z PGE Ekstraligi nie jest łatwo wrócić na dobre tory. Mimo wszystko rozgrywki 2024 zapowiadały się całkiem nieźle, bowiem zaczęliśmy sezon od czterech wygranych z rzędu i przyglądaliśmy się tabeli z pozycji lidera. Wszystko, co złe, zaczęło się w momencie odniesienia kontuzji przez Dimitri'a Berge w Rybniku. Nasz zawodnik jechał wówczas na prowadzeniu, niestety na wyjściu z ostatniego wirażu czwartego okrążenia wpadł w niego Brady Kurtz. Stanęliśmy na głowie, aby jak najszybciej przywrócić Francuza do stanu zdrowia pozwalającego na powrót na tor.

Eksperci uderzają w polskich piłkarzy! "Nie mają w sercu orzełka". WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Żużel. Cellfast Wilki Krosno. Dimitri Berge mógł pauzować nawet przez dwa lata

Jak to wyglądało?

- Nie wszyscy są świadomi, że Dimitri doznał bardzo skomplikowanej kontuzji ręki. Mogła ona oznaczać nawet dwuletnią przerwę w uprawianiu sportu. Na szczęście trafił pod znakomite skrzydła doktora Przemysława Lubiatowskiego z poznańskiej kliniki Rehasport, jednego z najlepszych ortopedów w Europie. Podjęliśmy decyzję, że Dimitri nie szuka rehabilitacji we Francji, ale zostaje w Poznaniu i codziennie ćwiczy z przydzielonym mu rehabilitantem. A wszystko pod nadzorem doktora Lubiatowskiego. 

To wielka sprawa, że nasz zawodnik wrócił na tor po zaledwie półtoramiesięcznej przerwie. Na dzień dobry trafił na rewanż w fazie zasadniczej z ROW-em w Krośnie i pokonał Bradego Kurtza. Na pewno jednak wybicie z regularnego rytmu startowego przez kontuzję i poddawanie się dalszej rehabilitacji skutkowało u Berge do końca sezonu. To klasowy jeździec, który ma wielkie ambicje i chęć dołączenia do światowej czołówki. Bardzo dobrze nam się współpracuje i razem chcemy realizować plany.

Później kontuzji w drużynie było jeszcze więcej.

- Ogólnie to ta kontuzja w piątej kolejce w Rybniku podcięła skrzydła całej drużynie. Ostatecznie, na samym końcu, jeszcze w fazie finałowej dopadły nas kolejne urazy. Najpierw w połowie domowego spotkania ćwierćfinałowego z ROW-em straciliśmy Vaclava Milika. Była potężna kraksa z udziałem Kurtza, Jonasa Saiferta-Salka i właśnie Vaclava, który wpadł w kotłowaninę na samym końcu. Nasz Czech w ogóle nie mógł podnieść ręki do góry. Szybko okazało się, że doznał złamania i zakończył sezon. Mimo braku Vaclava zespół wydobył maksymalne pokłady energii i woli walki. Pokonaliśmy ROW dwoma punktami.

Wtedy stracił pan nadzieje na półfinał?

- Bez Vaclava Milika po cichu liczyliśmy jeszcze na pozycję lucky losera na półfinały. Niestety dzień później w zaległym meczu w Danii w poważnym upadku uczestniczył Saifert-Salk. Najpierw otrzymał wyniki prześwietlania wskazujące, że wszystko jest w porządku. Kilka dni później, gdy nasz sztab szczegółowo analizował zestawienie par na rewanż w Rybniku, otrzymaliśmy powtórzone wyniki od Jonasa, które wykazały naruszenia kręgów i stało się jasne, że zakończymy rozgrywki na pierwszej fazie play-off. 

W odróżnieniu na przykład od piłki nożnej, w żużlu gdzie składy drużyn liczą siedmiu zawodników, niezwykle ważna jest dyspozycja każdego ogniwa w danym meczu. W futbolu trzech zawodników może mówiąc kolokwialnie przestać spotkanie na boisku, robotę wykona ktoś inny, do bramki rywala wpadnie przypadkowy gol i zespół wygra mecz. W żużlu jechać bez dwóch podstawowych zawodników i wygrać spotkanie jest czymś niewykonalnym. To już jednak za nami, mamy nowy zespół i przed nami nowy sezon, który zapowiada się naprawdę pasjonująco. Obsada ligi jest bardzo mocna.

Żużel. Remont stadionu w Krośnie. Grzegorz Leśniak: Termin zakończenia inwestycji to styczeń 2026

Remont stadionu jest na dobrej drodze?

- Stadion to inwestycja prowadzona przez miasto. Od sezonu 2026 będziemy dysponować nowoczesną bardzo funkcjonalną areną domowych meczów. Odnośnie trwającego remontu to wszystko zmierza zgodnie z harmonogramem prac. Od stycznia budowa nowej trybuny głównej będzie już widoczna dla oka. Do tej pory trwały prace rozbiórkowe starej trybuny i starego budynku MOSiR-u. Teraz został już oczyszczony i wyrównany. Za dosłownie kilka tygodni nowy obiekt przy prostej startowej zacznie rosnąć w górę. Finalny termin zakończenia inwestycji to styczeń 2026 roku. 

Tym samym przez najbliższy sezon kibice będą mieć do dyspozycji tylko trybunę wokół pierwszego wirażu i przeciwległej prostej. To są miejsca numerowane przypisane do karnetów. Zostaną też jeszcze miejsca nienumerowane wokół drugiego wirażu. Generalnie jednak miejsc siedzących będzie w najbliższym roku mniej. A to oznacza, że posiadanie karnetu ma wyjątkową wartość, bowiem sporo kibiców z dotychczasowej trybuny głównej będzie musiało znaleźć dla siebie miejsca w innych obszarach stadionu.

Bohater hitu transferowego pod ostrzałem. Mocny zarzut, będzie musiał się tłumaczyć

Ile karnetów zostało sprzedanych jeszcze do świąt?


- Wszystkich karnetów przypisanych do krzesełek jest na najbliższy sezon nieco ponad cztery tysiące. Na chwilę obecną ponad połowa znalazła już swoich nabywców. Dynamika sprzedaży jest zatem dobra. Zbudowaliśmy dobry skład drużyny. Każdy w tym teamie jest też nieustępliwym walczakiem na torze. Berge, Kenneth Bjerre, Jakub Jamróg, Tobiasz Musielak. To zawodnicy o odpowiednim poziomie sportowym. Mathias Pollestad może być czołowym U24 ligi. Ma do tego predyspozycje. Powinno być ciekawie, a inauguracja w Krośnie zapowiada się ekscytująco. Przyjedzie spadkowicz z PGE Ekstraligi - Fogo Unia Leszno w składzie z Januszem Kołodziejem. To mecz, na który może zabraknąć wejściówek. Każdy będzie chciał zobaczyć tę konfrontację na własne oczy.

Nie przeraża pan, że inauguracja w Krośnie i wspomniany przez pana mecz Cellfast Wilków z leszczynianami odbędzie się w Święta Wielkanocne, a dokładnie w Wielką Niedzielę?


- Jest wręcz odwrotnie. To znakomity termin. Na drugi dzień jest wolne. Krośnianie będą mogli zabrać też na stadion członków swoich rodzin, którzy przyjadą do nich na święta. Zachęcam, by wybrać się na obiekt przy Legionów i pokazać swoim bliskim jak interesującą i rodzinną dyscypliną jest żużel. Podczas meczu speedwaya zawsze dużo się dzieje i nie sposób się nudzić. Nasz dział marketingu zawsze dba też o odpowiednią oprawę domowego spotkania. W tym elemencie szykują się pewne niespodzianki na sezon 2025. 

A wracając do terminu, to między innymi w Wielkiej Brytanii, mecze piłkarskie w święta to wydarzenia, na które długo się czeka. Spotkania w święta funkcjonują jako tak zwany Boxing Day. Mają dodatkowe atrakcje na stadionie, a władze ligi na dni świąteczne wyznaczają całe kolejki. Ma być wyjątkowo emocjonująco. Atrakcyjny układ meczów w krajach na Zachodzie ma na celu rodzinne wyjścia na stadion i wyprzedanie obiektów przed terminem danego spotkania. Nie obrażajmy się zatem na mecz w Wielką Niedzielę.

Wróćmy jeszcze do przeszłości, ale cofnijmy się nie do minionego sezonu a do rozgrywek w 2023 roku. Historyczny awans do PGE Ekstraligi był spełnieniem marzeń dla całego Krosna. Po spadku ciężko było budować projekt praktycznie od nowa?

- Nasz klub jest młody, bo jesteśmy po sześciu sezonach startowych. Bez wchodzenia w szczegóły uważam, że w wielu aspektach to nasz atut. Wilki mają już solidne fundamenty. Nie budujemy projektu od nowa, ale realizujemy kolejne etapy umacniania klubu. Pobyt w elicie, choć tylko roczny, bardzo dużo nas nauczył. To jest wiedza i umiejętności, które wierzę zaprocentują w przyszłości.

Jest chyba duża złość, bo do pozostania w PGE Ekstralidze mimo wszystko niewiele wam zabrakło. Nie byliście na pewno takim beniaminkiem jak Arged Malesa Ostrów Wielkopolski.

- W zależności od układu wyników, ale generalnie finalnie zabrakło nam czterech punktów, by wyprzedzić GKM Grudziądz lub trzech punktów w przypadku zdobycia bonusa w Grudziądzu gdzie jechaliśmy bez kontuzjowanego Krzysztofa Kasprzaka. Był też defekt Andrzeja Lebiediewa w Lesznie na sto metrów przed metą, zakończony przedwcześnie mecz z Gorzowem czy utrata Kasprzaka i Vaclava Milika podczas meczu z Włókniarzem. Skala nieszczęśliwych przypadków była naprawdę wysoka. Punkty jednak nie kłamią. Nie utrzymaliśmy się. Wyznajemy jednak zasadę, co nas nie zabije to nas wzmocni. Pod względem rozwoju klub cały czas podnosi swój poziom i to jest najważniejsze dla naszych kibiców, partnerów i władz miasta.

Żużel. Metalkas 2. Ekstraliga. O co pojadą Cellfast Wilki Krosno?

Porozmawiajmy teraz o najbliższym sezonie. Jaki cel postawił pan przed drużyną?

- Mamy jeden jasno określony cel - jest nim półfinał rozgrywek, czyli koniecznie chcemy dostać się do fazy play-off. Wiemy, że jest nowy system rozgrywek, który jest bardzo ciekawy marketingowo i dla fanów. System rozgrywek ma w sobie wiele pułapek dla drużyn. Rozgrywki będą bardzo atrakcyjne dla odbiorców, ale bardzo nerwowe dla klubów. Można wiele zyskać i stracić. Takim pocałunkiem śmierci może okazać się piąte miejsce, gdzie dany zespół może wygrać wiele meczów w rundzie zasadniczej, uzbierać naprawdę przyzwoitą liczbę punktów, ale przegra pierwszy dwumecz w fazie play-down i nagle drży o utrzymanie. W przypadku niekorzystnych sytuacji można w tych okolicznościach nawet spaść z ligi.

Na całe szczęście władze ligi wzorem PGE Ekstraligi od przyszłego sezonu wprowadziły transfer medyczny. Będzie można posiłkować się zawodnikiem z Krajowej Ligi Żużlowej za jednego z trzech kontuzjowanych liderów z drugiej części rundy zasadniczej. Zawsze to jakieś pole manewru, jednak wciąż to nie będzie jazda nominalnym składem. To wszystko będzie potęgować emocje, a o to w sporcie przecież chodzi. Dodatkowy smaczek to wybór rywali przez zespoły z pierwszego i piątego miejsca. Nie jest powiedziane, że wicemistrz fazy zasadniczej nie pojedzie od razu w półfinale z mistrzem tego etapu. Puentując, najważniejsze będzie dostać się do górnej czwórki po czternastu kolejach.

Przyzna pan, że klubowi bardziej na rękę był awans Autona Unii Tarnów niż Ultrapur Startu Gniezno? Mam na myśli klimat na stadionach podczas takiego dwumeczu.


- Na osiem drużyn Metalkas 2. Ekstraligi mamy aż trzy z regionu Małopolski. Sąsiadujemy ze sobą, więc liga nabierze dodatkowego kolorytu w całym regionie południowo-wschodniej Polski. Unia nie zamknęła jeszcze budowy składu, coś może się jeszcze u nich wydarzyć, natomiast dla kibiców będą to wyjątkowe rozgrywki. Pamiętamy, w jak kapitalnej atmosferze odbywały się mecze derbowe w Rzeszowie w minionym sezonie, gdzie zawitało wielu kibiców z Krosna oraz w Krośnie, kiedy przywitaliśmy bardzo duże grono fanów Texom Stali. Teraz dojdzie jeszcze taki atrakcyjny dwumecz z tarnowianami.

Na koniec chciałem zapytać pana o zmianę trenera. Dlaczego do niej doszło i Piotr Świderski zastąpił Ireneusza Kwiecińskiego?

- Chodziło przede wszystkim o nowy bodziec dla formacji młodzieżowej. Mam na myśli pracę z naszymi czołowymi juniorami, którzy posiadają już licencję klasy 500. Dzięki poczynionym roszadom w sztabie, Ireneusz będzie mógł skoncentrować się na rozwoju młodszych adeptów. Od razu uprzedzę pytanie, że przy zmianie funkcji Ireneusza nie było żadnych złych emocji. Nadal patrzymy sobie w oczy i razem planujemy działania. Nasza akademia bardzo się rozrosła i po pierwsze jesteśmy na etapie dokonania selekcji w poszczególnych grupach młodzieżowych.

Do tej pory Ireneuszowi zwyczajnie brakowało już czasu na mocniejsze skoncentrowanie się na pracy z tymi najbardziej uzdolnionymi młodzieżowcami i adeptami. Z kolei Piotr Świderski to osoba, której bardzo się przyglądaliśmy, a dokonując zmiany, chcieliśmy postawić wyłącznie na kogoś ze świeżym spojrzeniem na żużel i funkcjonowanie drużyny. Piotr bardzo chce się rozwijać a pierwszy trener to jeden z kluczowych ludzi w całym klubie. W związku z tym rozmawialiśmy o wielu rzeczach.

Na przykład o jakich?

- O zawodnikach. O oczekiwaniach i ambicjach. O kształcie sztabu. Na pełny etat dołączył do nas przecież również trener mentalny Norik Koczarian. Nasze pomysły są zbieżne. Paradoksalnie rozmawiając z Piotrem Świderskim o współpracy, w zasadzie nie poruszaliśmy kwestii wysokości kontraktu trenera. To była sprawa drugorzędna. Rozmawialiśmy o całej przyszłości klubu i kierunkach, w których mają zmierzać Cellfast Wilki. Związaliśmy się na początek dwuletnią umową. Tak samo jak z Ireneuszem. Wdrożenie pewnych rozwiązań jak i efekty wymagają czasu. W polskim sporcie generalnie brakuje cierpliwości. A to złota cecha. Cierpliwość to podstawa. Ważne by wszyscy razem pracowali nad rozwojem naszego projektu. Ludzie na plus wypowiadają się o naszym klubie. Budujemy zatem dalej to, co chcieliśmy zbudować.

Na zdjęciu: Grzegorz Leśniak/Wilki Krosno/materiały prasowe
Na zdjęciu: Grzegorz Leśniak ze sztabem szkoleniowym oraz Jakubem Jamróg/Wilki Krosno/materiały prasowe
Prezes Wilków Grzegorz Leśniak i trener Piotr Świderski./Wilki Krosno/materiały prasowe
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem